Alert bojowy na Litwie
Treść
Zdjęcie: Marek Borawski/ Nasz Dziennik
Litewskie siły zbrojne w stanie podwyższonej gotowości bojowej.
Przyczyną jest wyjątkowa aktywność wojskowa Rosjan na lądzie i na morzu.
– Od soboty obserwujemy zwiększoną aktywność sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej w obwodzie kaliningradzkim, a także w zachodniej części Federacji Rosyjskiej. W związku z tym zapadła decyzja o podwyższeniu gotowości bojowej w naszych jednostkach wojskowych – ogłosił naczelnik sztabu litewskiej armii gen. bryg. Vilmantas Tamoszaitis.
Litwa graniczy od zachodu z silnie zmilitaryzowaną enklawą królewiecką, poza tym ma granicę z Białorusią, która pod względem wojskowym jest niemal całkowicie zintegrowana z Rosją, natomiast od wschodu do zasadniczego terytorium Federacji Rosyjskiej jest zaledwie 100 kilometrów. Litewskie wybrzeże Bałtyku bezpośrednio sąsiaduje ze szlakami komunikacji rosyjskiej floty między bazami w obwodzie kaliningradzkim a innymi rosyjskimi portami na Bałtyku.
Litewskie ministerstwo obrony poinformowało, że w ubiegłą sobotę na wodach neutralnych Morza Bałtyckiego zauważono 22 rosyjskie okręty. Towarzyszyły im samoloty bojowe. W niedzielę samoloty NATO biorące udział w misji Baltic Air Policing interweniowały trzykrotnie. Rosyjskie bombowce strategiczne Tu-95 i Tu-22 nie chciały nawiązywać łączności radiowej z pilotami Sojuszu.
Od aneksji Krymu przez Rosję i wybuchu wojny w Donbasie natowskie dyżury zostały znacząco wzmocnione. Zamiast czterech myśliwców wielozadaniowych, jak było to od lat, nieba nad Litwą, Łotwą i Estonią broni ich co najmniej 18. Obecnie dyżur pełnią w Szawlach siły powietrzne Portugalii (na samolotach F-16). Wspierają ich Kanadyjczycy na Myśliwcach CF-188 Super Hornet, w estońskim Amari Niemcy (na eurofighterach), zaś z Malborka Holendrzy na swoich F-16.
Generał Tamoszaitis zapewnia, że sytuacja na granicy jest pod stałą kontrolą wojskowych.
– Nikt nie wie, co może się stać, jakiego rodzaju incydentów można się spodziewać. Jednak obserwujemy znaczną intensyfikację działań wojskowych sił rosyjskich. Prawdopodobieństwo incydentów w takiej sytuacji jest większe. Musimy być gotowi, żeby zareagować – mówi „Naszemu Dziennikowi” ppłk Rimantas Jarmalaviczius, litewski attaché wojskowy w Warszawie. Stan podwyższonej gotowości bojowej został ogłoszony na czas nieokreślony, czyli do odwołania.
Litwa utworzyła siły szybkiego reagowania zaledwie miesiąc temu. Są złożone głównie z doświadczonych żołnierzy wycofywanych z Afganistanu. Według założeń w zwyczajnej sytuacji osiągają gotowość w ciągu dwóch do 24 godzin od wystąpienia zagrożenia. Obecnie ich szybkość reakcji jest znacznie większa.
– Żołnierzom z jednostek wyznaczonych do sił szybkiego reagowania nie wolno opuszczać miejsc zamieszkania także w czasie wolnym. Muszą być cały czas blisko jednostki. Od czasu wprowadzenia stanu gotowości wyznaczeni żołnierze są cały czas w koszarach w stanie gotowości do wykonywania zadań bojowych, co oznacza, że mogą przystąpić do wykonywania zadań w ciągu nawet pół godziny – informuje litewski oficer.
W skład sił szybkiego reagowania wchodzą dwa bataliony piechoty zmotoryzowanej i zmechanizowanej oraz pododdziały inżynieryjne i rozpoznawcze. Żołnierze ci dysponują bojowymi wozami piechoty na podwoziu gąsienicowym i kołowym. Litwa ma m.in. ponad 200 amerykańskich transporterów opancerzonych M113 i tyle samo również amerykańskich samochodów Humvee. Siły szybkiego reagowania wspomaga także eskadra śmigłowców i grupa wojsk specjalnych. Nowo powstała formacja liczy około 2,5 tys. żołnierzy (całe siły zbrojne Litwy to 15 tys. żołnierzy).
– Poza siłami regularnymi mamy jednostki obrony terytorialnej złożone z przeszkolonych ochotników. Ich gotowość jest nieco mniejsza niż regularnych jednostek, ponieważ są to cywile. W przypadku zagrożenia najpierw będą kierowane siły regularne, a ewentualnie następnie siły obrony terytorialnej – dodaje ppłk Jarmalaviczius. Nasz sąsiad ma 8 tys. ochotników, z czego na potrzeby bieżącej akcji zmobilizowano połowę.
– Ogłoszenie podwyższenia gotowości bojowej to poważny krok i bardzo kosztowny. Żaden kraj bez konkretnych powodów takiej rzeczy nie robi – wskazuje dr Grzegorz Kwaśniak, ekspert ds. zarządzania Siłami Zbrojnymi. Wyjaśnia, że w każdej armii są z góry przyjęte kryteria określające stan zagrożenia procedury odpowiedzi. Są oczywiście tajne, poza tym w dużym stopniu ujednolicone w NATO. Podwyższenie gotowości bojowej na Litwie nie mogło być przypadkowe.
– Nie wiemy tego, o czym wiedzą dowodzący armii litewskiej. W sytuacji widocznych przygotowań ze strony sąsiedniego państwa każdy kraj ma odpowiednie procedury. Widać Litwini doszli do wniosku, że to, co robią Rosjanie, wyczerpuje znamiona opisane w ich procedurach i ogłosili alert – mówi Kwaśniak.
Polska też ma swoje kryteria i procedury. Jednak MON nie planuje podwyższać gotowości naszych wojsk, chociaż te same rosyjskie okręty i samoloty, które wykryli Litwini, w identyczny sposób mogą zagrażać i nam. A przynajmniej można się spodziewać „incydentów”, wszak granicę z obwodem kaliningradzkim mamy dłuższą niż Litwa.
– Polska nie widzi potrzeby podwyższania gotowości bojowej w wojsku – tłumaczy płk Jacek Sońta, rzecznik MON. Cały czas powołuje się wspólne działania rozpoznawcze i plany odpowiedzi w ramach NATO.
– Cały czas analizujemy sytuację, konsultujemy się także z partnerami litewskimi. Są też dyżurne służby operacyjne w strukturach Wojska Polskiego, które całą dobę czuwają – zapewnia.
Jednak Litwini tę samą sytuację oceniają inaczej.
– Może ich procedury są bardziej wrażliwe, a może mają bardziej odważną klasę polityczną – zastanawia się dr Kwaśniak.
Poseł Małgorzata Gosiewska (PiS) z sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, zajmująca się od lat sprawami wschodnimi, uważa, że wynika to ze strategii polskiej polityki zagranicznej, która znacznie zmieniała się po dojściu do władzy obecnej koalicji i śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
– Teraz Litwa jest znacznie aktywniejszym graczem i zdecydowanie lepiej reaguje na istniejące zagrożenie. To widać w wypowiedziach litewskich polityków z prezydent Grybauskaite na czele, a także w decyzji o pomocy wojskowej dla Ukrainy – komentuje.
W Polsce nie jest jasno określone, czyją kompetencją jest wprowadzenie stanu podwyższonej gotowości bojowej. W MON nie potrafiono nam na to pytanie wczoraj odpowiedzieć. Powoływano się jedynie na przepisy dające takie uprawnienie prezydentowi, ale dotyczą one tylko stanu wojennego. Podczas pokoju co najwyżej analogiczne zarządzenia co Litwini mógłby wydać minister obrony narodowej, ale w ramach ogólnych kompetencji. Nie ma na to konkretnego zapisu w żadnej ustawie.
Podwyższona gotowość wojsk to nie tylko wojskowa procedura, ale akt polityczny. Premier Ewa Kopacz wyraźnie sugerowała, że Polska raczej powinna się „zamknąć w domu”, zamilknąć i nie prowokować.
– Polityka nieprowokowania za wszelką cenę nic nie daje, a jedynie odbiera Polsce pozycję lidera w Europie Środkowo-Wschodniej. My tylko łagodzimy, zamiast wskazywać zagrożenia i inicjować działania. Podwyższenie gotowości bojowej nie jest prowokacją, ale odpowiedzią na działania rosyjskie. To Rosja cały czas prowokuje, pa- trzy na naszą reakcję i podejmuje kolejne kroki. Jeśli nie będziemy reagować, to pójdzie dalej – podkreśla Gosiewska.
Rosja nie zareagowała dotąd na krok Wilna, ale Moskwa od dawna krytykuje jakiekolwiek wzmocnienie obronności NATO przy jej granicach. Solą w oku jest oczywiście amerykańska tarcza antyrakietowa. Szef Sztabu Generalnego rosyjskich sił zbrojnych gen. Walerij Gierasimow powiedział wczoraj, że planowany potencjał amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej w Europie wielokrotnie przekracza poziom niezbędny dla zapewnienia bezpieczeństwa regionu. Gierasimow twierdzi, że państwa zachodnie chcą w ten sposób obniżyć „potencjał militarno-gospodarczy Federacji Rosyjskiej”. Po raz kolejny zarzucił NATO i USA, że „mimo licznych propozycji ze strony Rosji” nie chcą zagwarantować, że tarcza antyrakietowa „nie zostanie wykorzystana przeciw Rosji”.
Piotr Falkowski
Nasz Dziennik, 11 grudnia 2014
Autor: mj