Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Banki nie chcą dać kredytu

Treść

Stoczniowcy z Gdyni i Szczecina wyślą w tym tygodniu apel do premiera Donalda Tuska o renegocjowanie warunków porozumienia z KE w sprawie przyszłości polskich stoczni. Według ustaleń specustawy stoczniowej, oba zakłady mają być sprywatyzowane do czerwca, a ich sprzedaż nie musi obejmować całego przedsiębiorstwa, ale ich części. Zdaniem stoczniowców, plany te były opracowywane przed wybuchem światowego kryzysu ekonomicznego i teraz są już nieaktualne, a banki nie chcą kredytować produkcji statków, bo stocznie są dla nich niewiarygodnym klientem.

Związki zawodowe ze Szczecina i z Gdyni zbierają podpisy pod pismem do premiera z propozycjami zmian planów restrukturyzacyjnych stoczni, które ułatwią - ich zdaniem - przetrwanie przemysłu stoczniowego w warunkach kryzysu. - Decyzja Komisji Europejskiej zapadła przed pojawieniem się kryzysu. Dziś jest trudny czas na inwestycje i wydaje się, że należy rozmawiać z KE, nie kwestionując samej idei prywatyzacji stoczni - uważa Dariusz Adamski, przewodniczący "Solidarności" Stoczni Gdynia. Krzysztof Fidura, wiceprzewodniczący "S" ze Stoczni Szczecińskiej Nova, dodaje, że kryzys uniemożliwia naprawę przemysłu stoczniowego w Polsce, a banki nie chcą udzielać kredytów na inwestycje.
Dlatego związkowcy proponują wprowadzenie rządowych gwarancji i zabezpieczenia spłaty kredytów dla banków przez potencjalnych inwestorów oraz zastosowanie elementów wsparcia kredytowego dla firm zamawiających towary w polskich firmach, w tym również w stoczniach. - Podobnie jak w innych krajach rząd gwarantuje bankom spłatę kredytów dla wszystkich, którzy dokonują inwestycji bądź też zamawiają w firmach w danym kraju - mówi Adamski.
Stoczniowców nie zadowala działalność zarządców ich firm, którzy "skupiają się tylko i wyłącznie na procedowaniu i przygotowaniu do sprzedaży aktywów przedsiębiorstw". Dlatego chcą, aby rząd wpłynął na kierownictwo stoczni w celu przygotowania rentownych planów kontynuacji produkcji, tak aby stocznie stanowiły atrakcyjną ofertę dla inwestorów.
- Zarządca winien także skupić się na pozyskiwaniu zleceń dla kontynuacji produkcji i utrzymania majątku stoczni w stanie czynnym - uważa Adamski.
Według Fidury, w liście zawarta jest także prośba, aby przedłużyć działanie specustawy, ponieważ "aby ją zrealizować, trzeba przeczekać kryzys". - Stocznia w Szczecinie ma kontrakty na budowę dwóch promów, ale Polska Żegluga Morska chce się z nich wycofać, ponieważ zgodnie ze specustawą, stocznia w czerwcu formalnie przestanie istnieć, nie wiadomo, jaki będzie jej dalszy los i stąd kontrakt jest niepewny. PŻM chce znaleźć innego wykonawcę - podkreśla związkowiec, dodając, że kontrakty byłyby do zrealizowania przez szczecińską stocznię, ale z powodu specustawy staje się ona niewiarygodnym podmiotem. Sami związkowcy chcą zabiegać także o spotkanie z Neelie Kroes, komisarz UE ds. konkurencji.
Zdaniem Macieja Wewióra, rzecznika prasowego ministerstwa skarbu, "trudno sobie wyobrazić dodatkowe rozmowy". - Decyzja w KE została już podjęta. Z niej wynikła inicjatywa ustawodawcza, a więc specustawa, cały proces jest w toku. Nie robiłbym zbytnich nadziei, że jest szansa na odwrócenie wszystkiego. Zatrzymanie procesu grozi utratą płynności przez same stocznie - uważa Wewiór. - Dostaniemy pismo, to zapoznamy się z nim i udzielimy odpowiedzi - dodaje rzecznik.
Obaw co do renegocjowania porozumienia z KE nie kryją sami stoczniowcy. - Wiem i mam taką wiedzę, że nie zdarzył się przypadek, aby KE wycofała się z raz podjętej decyzji, dlatego podkreślam, że my nie kwestionujemy decyzji końcowej, a więc prywatyzacji, ale uwzględniając kryzys, który zaskoczył i KE, i wszystkie kraje UE; trzeba dostosowywać się do rzeczywistości - uważa Adamski.
Paweł Tunia
"Nasz Dziennik" 2009-02-11

Autor: wa