Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Co czwarty Polak ubiegający się o wizę USA odchodzi z kwitkiem

Treść

- Przyjaciół nie można ciągle trzymać w przedpokoju - powiedział wczoraj w Krakowie minister obrony, komentując fakt, iż liberalizacja amerykańskiego programu wizowego nie obejmuje Polaków. - Źle się stało - nie ma wątpliwości Aleksander Szczygło. Mimo że, według szefa MON, Polacy z tego powodu nie przestaną jeździć do USA, to w czasie rozmowy z dziennikarzami dodał, iż nasi rodacy znaleźli już inne miejsca, do których mogą wyjeżdżać - przede wszystkim są to państwa UE. - Amerykanie powinni zrozumieć, że nie są jedynym punktem odniesienia na świecie - twierdzi szef MON. Przypomnijmy, iż nawet złagodzenie warunków uczestnictwa w programie ruchu bezwizowego Polsce nie pomoże. Ustawa, przyjęta właśnie przez obie izby Kongresu i podpisana przez prezydenta Busha, przewiduje bowiem, że bez wiz będą mogli przyjeżdżać do USA obywatele krajów, w których konsulaty amerykańskie odmawiają wiz nie więcej niż 10 procentom ubiegających się o nie. Tymczasem u nas - choć spada liczba odmów - w ubiegłym roku było ich nadal ponad 26 proc. Z łagodzenia barier skorzystają natomiast (dotychczas ten próg wynosił tylko 3 procent odmów) np. Estończycy i Czesi. Goszcząca niedawno w Krakowie dyrektor biura ds. konsularnych w Departamencie Stanu USA Maura Harty nie kryła, iż program wizowy odbywa się "w kontekście wydarzeń z 11 września 2001 roku", czyli ataku terrorystycznego na Amerykę. Polacy nie są dyskryminowani - zapewniają jednak amerykańscy dyplomaci. Np. w ubiegłym roku ok. 60 tys. osób ubiegających się o wizy w Konsulacie Generalnym USA Krakowie dokument ten dostało. Ilu dokładnie to się nie udało, nie wiemy. Przed kilkoma laty Polacy otrzymywali w całym kraju rocznie ok. 120 tys. wiz USA. Dziś, kiedy atrakcyjniejsza dla wielu naszych rodaków jest praca u sąsiadów z Unii Europejskiej, być może liczba ubiegających się o wizy USA i odsetek odmów jeszcze spadnie. O podróży za ocean bez wiz na razie jednak możemy zapomnieć. (EŁ) "Dziennik Polski" 2007-08-07

Autor: wa