Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dorsze rosną, a rybacy chudną

Treść

Polscy rybacy czują się dyskryminowani już nie tylko przez administrację unijną, ale także przez rząd PO - PSL. W czasie wczorajszego posiedzenia komisji rolnictwa odbyła się dyskusja na temat stanu polskiego rybołówstwa na Bałtyku. Wynika z niej, że podejmowane są konsekwentne działania w celu eliminacji polskiej floty rybackiej. Rybacy twierdzą, że zostali pozostawieni sami sobie, a rząd Donalda Tuska nie chce powiedzieć prawdy o zasobach ryb na Bałtyku. Okazuje się, wbrew obawom Komisji Europejskiej i rządu Platformy Obywatelskiej, że dorszy w Bałtyku jest pod dostatkiem. A tymczasem polski rząd wydaje zakaz ich połowu na Bałtyku. Zdaniem posła Joachima Brudzińskiego (PiS), "działania rządzących doprowadzą do likwidacji polskiego rybołówstwa na Bałtyku". W ubiegłym roku KE wydała rozporządzenie 804, które zakazało połowu ryb polskim rybakom. Decyzja ta została wydana na podstawie nieprawdziwych danych dotyczących zasobów dorszy w Bałtyku, a następnie zaskarżona przez rząd Jarosława Kaczyńskiego do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu. W bieżącym roku znowu wydano podobną decyzję, tym razem jej autorem jest polski rząd. - W tym roku dokonało się coś niebywałego. Rozporządzenie 804 zabroniło połowów w ubiegłym roku, ale wtedy było to postanowienie KE, w tym roku zrobił to polski minister - powiedział wczoraj Grzegorz Hałubek, prezes Związku Rybaków Polskich. Dodał, że dane świadczą o 72-procentowym wykorzystaniu kwoty połowowej przez polskich rybaków, dlatego zakaz połowu jest całkowicie nieuzasadniony. Hałubek podkreślił, iż przedstawiciele rządu Donalda Tuska zawieźli w tym roku do UE własne, nieprawdziwe wyliczenia co do polskiej kwoty połowowej. - W ubiegłym roku polski rząd zaskarżył decyzję 804 do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu, ale obecny rząd ją wycofał. Rybacy sami zaskarżą do ETS obecne rozporządzenie z 17 października - zapowiedział Grzegorz Hałubek. Według niego, rozporządzenie 804 było niewygodne dla KE, ponieważ "było wydane niezgodnie z prawem i KE naciskała na rząd polski, aby zaskarżenie wycofał z ETS". I rząd Tuska to zrobił. Według posła Czesława Hoca (PiS) rząd dodatkowo będzie dążył do likwidacji o 30 proc. naszej rybackiej floty bałtyckiej. - Działania rządu wpisują się w strategię KE, która chce deprecjacji polskiego rybołówstwa - podkreśla Hoc. Podobnie uważa Hałubek, twierdząc, że "KE marginalizuje polskie rybołówstwo, a rząd popiera w tym Komisję". Tymczasem - jak poinformował były minister gospodarki morskiej Marek Gróbarczyk - stado wschodnie dorsza, gdzie łowią polscy rybacy, jest w dobrej kondycji. Jego zasoby - zdaniem Gróbarczyka, powołującego się na ICS (Międzynarodowe Centrum Badań Morza, czyli naukowe ciało doradcze UE) - są szacowane na mniej więcej 100 tys. ton, a w 2013 r. mają wzrosnąć do 500 tys. ton. - Limity połowowe dla polskich rybaków powinny wzrosnąć pięć razy, a działania, jakie proponuje rząd, ograniczają możliwości naszej floty - podkreśla Gróbarczyk. - Kto to będzie łowił? - pyta. Rybacy twierdzą, że zostali sami, a "rząd nie stoi po stronie prawdy co do zasobów ryby na Bałtyku". Wiceminister rolnictwa Kazimierz Plocke przekonywał wczoraj posłów i rybaków, że postępuje zgodnie z prawem unijnym, a sytuację trzeba zmieniać poprzez zmiany kolejnych przepisów unijnych. 90 proc. ryb przetwarzanych przez zakłady przetwórstwa rybnego w Polsce pochodzi z importu, a tylko 10 proc. od polskich rybaków. Rybacy przypomnieli wczoraj rządowi, że polski rybak wyładowuje w porcie 20 ton ryb rocznie, a duński czy fiński za jednym wyładunkiem pozostawia w porcie od 200 do 400 ton ryb, i rząd to akceptuje. Paweł Tunia "Nasz Dziennik" 2008-10-24

Autor: wa