Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jarosław Kaczyński: Chcą wrócić do koryta i rabunku

Treść

Dla dobra Polski jesteśmy w stanie rządzić w takiej koalicji - o ewentualnej koalicji z Platformą Obywatelską mówił wczoraj podczas gdańskiej konwencji Lewicy i Demokratów Bronisław Geremek. Były szef MSZ stwierdził, że LiD czeka teraz na sygnał od Platformy w tej sprawie. Lewica i Demokraci z otwartymi rękoma czekają na propozycję koalicji od Platformy Obywatelskiej, wykluczają natomiast jakąkolwiek koalicję z Prawem i Sprawiedliwością. - Teraz powinno powstać porozumienie koalicyjne, które odbuduje wiarę w Polskę demokratyczną, jednoznacznie uczestniczącą w strukturach europejskich, zmierzającą ku nowoczesnemu modelowi - mówił podczas konwencji LiD w Gdańsku Bronisław Geremek. Oficjalnie taką propozycję będzie mógł złożyć Donald Tusk, jeśli PO wygra wybory, bo wtedy inicjatywa tworzenia rządu będzie należeć do tej partii. Podczas wczorajszej konwencji Platformy w Warszawie Donald Tusk mógł być już wyraźnie spokojniejszy. Uniknął bowiem - co mu wieszczono - sromotnej klęski w piątkowej debacie z Jarosławem Kaczyńskim. A to sprawiło, że chyba jeszcze bardziej mógł być przekonany o wyborczym zwycięstwie PO. - Możemy wygrać wybory, bo Polacy chcą polityki i życia publicznego wolnego od nienawiści i agresji, chcą ludzi wierzących, ludzi pełnych energii - mówił wczoraj podczas warszawskiej konwencji Platformy Donald Tusk. Szef PO zaapelował do "ludzi Platformy", aby nie odpowiadali na "nikczemne zaczepki" padające pod ich adresem ze strony politycznych konkurentów. Donald Tusk, który tradycyjnie kandydował z Gdańska, obecnie zdecydował się zmierzyć z Jarosławem Kaczyńskim w Warszawie. "Spadochroniarza" z Gdańska powitali warszawscy działacze PiS, przygotowując dla "turysty" plan i przewodnik po Warszawie. Kwaśniewski niegroźny? Dziś lidera Platformy czeka kolejna debata. Tym razem z Aleksandrem Kwaśniewskim. Być może już podczas niej obaj liderzy znajdą wspólny język i rozpoczną negocjacje koalicyjne. "Twarz kampanii LiD", która po ujawnieniu się skutków "filipińskiego wirusa" była nieobecna podczas konwencji LiD w piątek i w sobotę, wczoraj ponownie się pokazała. Wczoraj Kwaśniewski wziął już udział w łódzkiej konwencji swojego ugrupowania. Sam podobno chory na filipińską chorobę były prezydent oskarżał PiS o "wściekliznę polityczną". Światło na chorobę Kwaśniewskiego rzucił lider łódzkiej listy Samoobrony Leszek Miller, który Kwaśniewskiego zna od lat i z którym, jak wiemy, łączy go "szorstka przyjaźń". Były premier wyznał na swoim blogu internetowym, że on już dawno zobaczył u Aleksandra Kwaśniewskiego symptomy tak głośnego teraz wirusa. "Symptomy filipińskiej choroby widziałem już wcześniej, w Charkowie i Katyniu, obecnie można co najwyżej mówić o złośliwej mutacji od dawna już zadomowionego wirusa" - pisze na blogu były premier. Wbrew temu, co stwierdził główny inspektor sanitarny (GIS), filipiński wirus jest zakaźny - uważa Miller. Jego zdaniem, dopadł już szefa SLD Wojciecha Olejniczaka, który domagał się dymisji GIS chcącego zbadać chorobę Kwaśniewskiego. Zachowanie szefa SLD przypomina w tym przypadku, zdaniem byłego premiera, "zachowanie dygnitarza, który zatrzymany za jazdę po pijanemu zwalnia z pracy policjantów". Wszystko złe w III RP, tylko nie... kanon Jako że wczoraj premiera Jarosława Kaczyńskiego zmogło przeziębienie, tym razem Platformę Obywatelską do zadeklarowania o niewiązaniu koalicji z lewicą wzywał startujący z list PiS Maciej Płażyński. - Jeśli ktoś się powołuje na naukę Kościoła, to musi złożyć deklarację, że nie założy koalicji z lewicą - mówił wczoraj Płażyński. W zastępstwie premiera niedzielnej konwencji PiS w Katowicach przewodził Michał Kamiński, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta. Kazimierz Ujazdowski, poseł PiS, podczas swojego przemówienia wcale jednak nie przekreślił dorobku całej III RP. Z jego wystąpienia można było odnieść wrażenie, że kanon lektur szkolnych to jedyna rzecz, która była dobra w III RP i udało się go "obronić". Ujazdowski nawiązał tym samym do swoich utarczek o kanon z byłym ministrem edukacji narodowej Romanem Giertychem. Nieobecny w niedzielę premier aktywnie uczestniczył natomiast w kampanii w sobotę. Publikowane przez media sondaże, iż to Donald Tusk wygrał z nim piątkową debatę, musiały wyzwolić w Jarosławie Kaczyńskim dodatkowe zasoby energii. Podczas sobotniego Kongresu Wsi Polskiej w Baboszewie pod Płońskiem na Mazowszu w ostrych słowach rozprawiał się bowiem ze wszystkimi, którzy mogliby stworzyć koalicję rządzącą bez Prawa i Sprawiedliwości. - Dziś buduje się nowy sojusz, sojusz III RP, który ma ochronić układ nadużyć i korupcji - mówił w sobotę premier. Tymi partiami budującymi "sojusz III RP" mają być, zdaniem szefa rządu: PO, LiD i PSL. Zdaniem Jarosława Kaczyńskiego, budowany sojusz "drży" przed CBA, prokuraturą i "tym wszystkim, co przywraca w naszym życiu elementarny porządek". Jednocześnie przestrzegał przed tymi ugrupowaniami uprawiającymi "propagandę klęski" - Polska wieś i polskie miasto nie dadzą się oszukać. Nie wszyscy są tacy głupi, by uwierzyć w to, co im pokazują, mówią, czy co nawet czytają. Ogromna większość Polaków potrafi się rozejrzeć wokół siebie i wie oczywiście, że w naszym kraju jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia. Ale wie też, że ta propaganda klęski ma służyć tym, którzy chcą wrócić do władzy, żeby wrócić do koryta i do rabunku - mówił premier. Ta czarna propaganda to m.in. publikacje pokazujące nasz kraj jako kraj "ciemnoty i upadku gospodarczego". - Inicjowanie tu, w Polsce, tych wszystkich publikacji, które pokazują nasz kraj jako kraj dyktatury, ciemnoty, upadku gospodarczego, a fakty są takie, że jesteśmy na trzecim miejscu, jeśli chodzi o inwestycje, a to najlepszy dowód, jak jesteśmy oceniani. I ci ludzie mają jeszcze czelność mówić o tym, odwoływać się do tego w różnych publicznych wystąpieniach. To jest proszę państwa hańba, to jest zdrada - mówił premier. Jarosław Kaczyński rozprawiał się także z "cudem gospodarczym" Platformy, przypominając inne cuda obiecywane w przeszłości przez obecnych polityków PO, LiD i PSL. A były to, jak wyliczał premier: "cuda fabryk przejmowanych za bezcen", "cuda NFI, kiedy prawie 300 tys. ludzi straciło pracę", a kiedy po 1997 r. "Balcerowicz uzyskał władzę nad gospodarką" i obiecano tygrysi skok gospodarki, to mieliśmy do czynienia ze "spadkiem wzrostu gospodarczego prawie do zera i ogromny wzrost bezrobocia". - Taka jest prawda o tych cudach - mówił premier. Jarosław Kaczyński przekonywał, że to polityka prowadzona przez lata przez dzisiejszych członków PO, PSL i LiD doprowadziła do tego, że gdy pojawiła się możliwość, z Polski wyjechało 1,5-2 mln ludzi, a dziś ci politycy "wylewają krokodyle łzy i zapowiadają cud". Liga postanowiła za to w kampanii powalczyć o głosy przeciwników udziału Polski w wojnie w Iraku i Afganistanie. W spocie wyborczym pokazany jest nasz patrol wojskowy i czołgi na ulicach Bagdadu, są też płonące samochody, ranni ludzie, protestujący Irakijczycy, a na koniec scena z pogrzebu polskiego żołnierza. LPR pokazuje też polityków, którzy poparli wyjazd na wojnę polskich żołnierzy. Spot, zdaniem części politologów, może spowodować wzrost poparcia dla Ligi, bo wielu Polaków sprzeciwia się udziałowi w wojnie naszych wojsk. Ale akcja LPR została skrytykowana przez polityków innych partii. Zdaniem Michała Kamińskiego (PiS), nowy spot LPR szokuje brutalnością. - Mam nadzieję, że to koniec Romana Giertycha - stwierdził poseł. Według Kamińskiego, spot ten pokazuje, że "tonący brzytwy się chwyta". W jego opinii, LPR ma niskie sondaże, więc wykorzystuje w kampanii wyborczej tragedię ludzką związaną z ofiarami wojny. Roman Giertych był tez oskarżany o to, że spot zawiera treści antysemickie, bo sugeruje, że Polska realizuje na Bliskim Wchodzie cele polityki amerykańskiej i izraelskiej. Artur Kowalski, JAC "Nasz Dziennik" 2007-10-15

Autor: wa