Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kiszczak winny

Treść

Wojciech Jaruzelski i Czesław Kiszczak wraz z innymi wojskowymi stworzyli zbrojną grupę, która doprowadziła do nielegalnego wprowadzenia stanu wojennego w 1981 r. - uznał Sąd Okręgowy w Warszawie. Kiszczak został skazany na 2 lata więzienia, natomiast Wojciecha Jaruzelskiego od kary uchroniło wcześniejsze zawieszenie jego sprawy ze względu na chorobę.
Związek przestępczy o charakterze zbrojnym, według sądu okręgowego, został zawiązany w celu pacyfikacji sytuacji w kraju wynikłej po zalegalizowaniu NSZZ "Solidarność". Jako formę wybrano wprowadzenie stanu wojennego, który planowano co najmniej od marca 1981 roku. Sąd podkreślił, że ta grupa - w skład której oprócz Jaruzelskiego i Kiszczaka wchodzili także generałowie Florian Siwicki i Tadeusz Tuczapski - miała swoją strukturę. Według sądu, przywódcą tej grupy był Wojciech Jaruzelski. - Faktycznym motywem działania członków związku przestępczego, mającego na celu nielegalne wprowadzenie stanu wojennego, było zachowanie obowiązującego systemu ustrojowego i osobistej pozycji w hierarchii aparatu partii i państwa - podkreśliła w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Ewa Jethon.
Sędzia Ewa Jethon dodała, że z chwilą mianowania Kiszczaka na ministra spraw wewnętrznych "związek uzyskał kontrolę nad wszystkimi uzbrojonymi formacjami, konieczną do nielegalnego wprowadzenia stanu wojennego". Stwierdziła również, że wprowadzenie stanu wojennego wynikało z przyjętego planu, a nie było próbą zapobieżenia interwencji wojsk krajów Układu Warszawskiego. - Nie ulega wątpliwości, że w momencie wprowadzenia stanu wojennego nie było bezpośredniego zagrożenia zbrojną interwencją ze strony wojsk Układu Warszawskiego, którego państwa oczekiwały rozwiązania sytuacji w Polsce poprzez polskie władze - powiedziała sędzia.
Czesław Kiszczak został skazany na 4 lata pozbawienia wolności, jednocześnie sąd zmniejszył karę na mocy amnestii o połowę i warunkowo zawiesił jej wykonanie na 5 lat. Sąd uznał, że drugi oskarżony, były I sekretarz PZPR Stanisław Kania, nie popełnił zarzucanych mu czynów, i go uniewinnił. - Nie działał on z zamiarem nielegalnego wprowadzenia stanu wojennego, opowiadał się za politycznym rozwiązaniem sytuacji w kraju, nie akceptował rozwiązań siłowych - uznał sąd. W przypadku trzeciej oskarżonej, byłej członkini Rady Państwa Eugenii Kempary, sprawa została umorzona ze względu na przedawnienie. Uznano jednak jej winę w związku z głosowaniem za wprowadzeniem dekretów o stanie wojennym.
Na ławie oskarżonych zabrakło Wojciecha Jaruzelskiego, wobec którego, ze względu na jego stan zdrowia, sprawa została zawieszona. Według prokuratora IPN Piotra Piątka, który oskarżał w tym procesie, Jaruzelski byłby uznany za winnego w sprawie stanu wojennego. - Zdecydowanie tak - stwierdził pytany o to przez dziennikarzy.
- Uznanie winy Czesława Kiszczaka jest oczywiście również uznaniem winy Wojciecha Jaruzelskiego. Dlatego moralnie Wojciech Jaruzelski również został dziś skazany - uważa przewodniczący NSZZ "Solidarność" Piotr Duda. - Hipotetycznie, gdyby lekarze uznali to za możliwe do przeprowadzenia, to Jaruzelski powinien odpowiadać za stan wojenny, ale jest to niezwykle mało realne. Sądzę, że gra na czas prowadzona przez jego obrońców dała efekty: ten proces trwał 3 lata, choć moim zdaniem mógł trwać rok - komentuje prof. Antoni Dudek, historyk IPN.
Prokurator Piątek ocenił, że - poza uniewinnieniem Kani - wyrok we wczorajszym procesie jest "sukcesem". - Najważniejsze zarzuty zostały potwierdzone przez sąd - wskazał. Ofiary stanu wojennego powściągliwie oceniają orzeczenie. - Moim zdaniem, to wyrok "zastępczy". O sprawiedliwości nie może być mowy, dopóki ostatnia osoba pokrzywdzona w stanie wojennym nie uzyska zadośćuczynienia. To, że sąd wreszcie uznał kogoś za winnego, jest satysfakcjonujące wyłącznie pod względem moralnym, natomiast wysokość kary to już sprawa sądu - powiedział przywódca strajku w kopalni "Wujek" Stanisław Płatek. - Sprawiedliwość byłaby wtedy, gdyby generał Kiszczak utracił wszystkie przywileje, które uzyskał poprzez działalność w związku przestępczym. Emerytura, stopnie generalskie itd. Wtedy można by mówić o prawdziwej sprawiedliwości dziejowej. Dlatego jest to namiastka sprawiedliwości, środek zastępczy - dodał.
- To smutne, że polskie demokratyczne państwo potrzebowało 20 lat na to, aby kilku ludziom odpowiedzialnym za stan wojenny wymierzyć wyrok. Gdyby zapadł wyrok 15 lat, bylibyśmy usatysfakcjonowani przynajmniej w takiej mierze, że nazwano by tę zbrodnię tak, jak powinna być nazwana: że było to przestępstwo, grupa przestępcza, bo od początku tak nazywaliśmy tę instytucję, która wtedy wprowadziła stan wojenny; niektórzy mówili nawet junta - skomentował wyrok Krzysztof Pluszczyk, szef Społecznego Komitetu Pamięci Górników KWK Wujek Poległych 16 grudnia 1981 roku.
Równie umiarkowani są historycy, którzy wskazują pozytywy decyzji sądu. - To jest wyrok co najwyżej symboliczny. Dwa lata w zawieszeniu na pięć lat nie przekłada się na skalę zbrodniczych działań ekipy stanu wojennego - stwierdza historyk IPN dr Maciej Korkuć. Zaznacza jednak, że takie symbole są ważne. - Wracamy do normalności, kiedy organy państwa polskiego opisują działalność Kiszczaka (a więc i Jaruzelskiego) w kategoriach zbrodni komunistycznych i działalności w ramach związku przestępczego.W sensie moralnym dzisiejszy wyrok wyraźnie stawia Jaruzelskiego jako przywódcę owego związku przestępczego w jednym rzędzie z jego ówczesnym podwładnym - Kiszczakiem - zaznacza. - Przełomowe jest to, że orzeczenie zapadło, że sąd Rzeczypospolitej po raz pierwszy stwierdził winę osób odpowiadających za wprowadzenie stanu wojennego - ocenił z kolei konstytucjonalista z Uniwersytetu Wrocławskiego dr Ryszard Balicki.
Zbulwersowany wyrokiem jest natomiast sam Jaruzelski. - Jestem zbulwersowany wyrokiem, bo sąd znał materiały, które mu dostarczyłem - mówi portalowi Onet.pl. Krytycznie oceniają go również politycy postkomunistyczni. - Dla tych, którzy ucierpieli, będzie to niewystarczające. Dla tych, którzy uważali to za konieczność dziejową, będzie to wyrok surowy - powiedział były premier Józef Oleksy.
Przed ogłoszeniem wyroku na sali sądowej zebrała się grupa skupiona wokół lidera KPN Adama Słomki. Wszedł on za stół sędziowski, skąd został wyprowadzony przez policję sądową. Po chwili wrócił na salę, stwierdzając, że jest skandalem, iż na ogłoszenie wyroku nie został doprowadzony przez sąd główny oskarżony - gen. Kiszczak. Wygłaszanemu przez Słomkę oświadczeniu towarzyszyły okrzyki: "Hańba!" i "Sąd pod sąd!", wznoszone przez jego zwolenników. Trzymali oni zdjęcia szeregu ofiar stanu wojennego i transparent: "Zbrodniarze stanu wojennego, pamiętamy".
Po długim oczekiwaniu urzędnik sądowy zakomunikował licznie zgromadzonej publiczności, wśród której była także grupa młodzieży ze stołecznego liceum im. Batorego, że sąd postanowił opóźnić ogłoszenie wyroku oraz ograniczyć publiczność tylko do udziału mediów. Sąd postanowił ukarać Słomkę karą 14 dni aresztu za naruszenie powagi sądu i uniemożliwienie ogłoszenia wyroku w planowanym terminie.
Zenon Baranowski
Nasz Dziennik Piątek, 13 stycznia 2012, Nr 10 (4245)

Autor: jc