Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nawet w świetle komunistycznego prawa stan wojenny był nielegalny

Treść

13 grudnia 2006 roku w 25. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Kaczyński przebywał we Wrocławiu. Prezydent RP poprowadził lekcję w Zespole Szkół nr 6 im. Agnieszki Osieckiej - "Stan wojenny oczami Prezydenta RP". Następnie otworzył wystawę "Stan wojenny na Dolnym Śląsku" oraz wziął udział w Mszy Świętej w Katedrze Wrocławskiej. W godzinach popołudniowych Prezydent RP odsłonił tablicę pamiątkową na budynku byłej fabryki Dolmel. Zwracając się do zebranych prezydent RP powiedział m.in.: "Dwadzieścia pięć lat temu, w niedzielę 13 grudnia 1981 roku ogłoszono stan wojenny. Już od północy trwały internowania, wiele tysięcy działaczy NSZZ "Solidarność", a także niektórych innych organizacji jak "Solidarność Chłopska" czy Niezależne Zrzeszenie Studentów została internowana. W Polsce w bardzo wielu miastach, ale ze szczególną siłą w tym mieście, w którym jesteśmy, we Wrocławiu, wybuchły strajki - strajki w obronie "Solidarności" i innych organizacji, których działalność z dniem 13 grudnia zgodnie z dekretem o szczególnej regulacji prawnej w okresie owego stanu wojennego została zawieszona. Już sam ten dekret niepublikowany wcześniej, wydany gdy nie było przerwy między sesjami parlamentu, był sprzeczny z prawem. Chciałbym to dzisiaj podkreślić: nawet w świetle komunistycznego prawa to, co stało się w nocy z 12 na 13 grudnia było nielegalne, było bezprawnym pozbawieniem wolności wielu tysięcy ludzi, a ówczesny komunistyczny kodeks karny za takie przestępstwo przewidywał karę. Jeżeli owe pozbawienie wolności miałoby trwać dłużej niż dni 14 lub łączyć się ze szczególnym udręczeniem to była ta kwalifikowana forma owego przestępstwa i z taką właśnie kwalifikowaną formą mieliśmy wtedy do czynienia. Ten akt, o którym mówię był aktem obrony, obrony ustroju, który 37 lat wcześniej został Polsce narzucony. Nigdy nie było w naszym kraju referendum, które zdecydowałoby, że Polacy nie chcą ustroju demokratycznego, że nie chcą gospodarki, w której własność prywatna odgrywa zasadnicza rolę, że chcą kolektywizacji ziemi na wsi, chociaż ta ostatnia nigdy w Polsce na wielką skalę nie nastąpiła, że chcą rządów monopartii opartej o obcą zdecydowanej większości Polek i Polaków ideologię, że chcą kraju, który jest w zdecydowanej większości, choć nie wyłącznie, katolickim. Nikt o to Polaków nie pytał, o tym zadecydowały dziesiątki dywizji, armie, fronty Armii Czerwonej, która wkroczyła do naszej ziemi latem i jesienią roku 1944 i następnie w styczniu 1945 roku. To te zdarzenia nie mające żadnego związku z wolą naszego narodu, zadecydowały o tym, że grupa ludzi, która niejako przyznała się do owego ustroju, sprawowała przez dwa pokolenia władzę. Nie mając tego, co w XX-wiecznej Europie było elementarnym warunkiem wydawania poleceń i kształtowania prawa obowiązującego innych ludzi. Nie mając demokratycznej legitymacji. I właśnie ta władza, takiej legitymacji nie posiadająca, oparta w istocie o obce i śmiertelnie wrogie mocarstwo tego dnia zastosowała akt obrony przy użyciu siły na wielką skalę. Na ulice polskich miast i miasteczek wyszło około 100 tysięcy uzbrojonych ludzi, 30 tysięcy milicjantów, 70 tysięcy żołnierzy, tysiące czołgów, tysiące pojazdów opancerzonych. To oni mieli przekonać Polaków, że ich nadzieje na wolność są przekreślone, że wszystko wróci do dawnej normy, tej normy, która przecież przez lata była przez Polaków moralnie odrzucana, ale egzystencjalnie akceptowana jako taka, której nie da się zmienić. Tak przecież było - był ponad rok nadziei, było przekonanie, że to, co nie do zmiany jest jednak zmienne. A stan wojenny miał nas przekonać, że nie, że to, co wcześniej myślała większość to prawda, że być może nie akceptujecie, drodzy rodacy, tego ustroju, bo wtedy prawie nawet tego nie kryto, ale on i tak będzie. I tutaj, Szanowni Państwo, Eminencje, Ekscelencje, ówczesna władza popełniła błąd, bowiem Polacy nie pogodzili się z tym, że będzie tak jak dawniej. I w istocie, nawet w latach 80-tych już nie było tak, jak dawniej. Była dyktatura, były momenty, w których w Polsce jednocześnie w więzieniach przebywało kilkanaście tysięcy więźniów politycznych - czyli dużo więcej niż wcześniej. Ale trwał zorganizowany opór na bardzo znaczną skalę. Trwał opór i co ważne ten opór spotykał się z solidarnością społeczeństw, a w pewnym zakresie i państw Europy Zachodniej oraz - co trzeba podkreślić bardzo mocno - Stanów Zjednoczonych, tamtych reaganowskich Stanów Zjednoczonych. Nie było tak jak wcześniej po Pradze roku 1968, czy Budapeszcie roku 1956, czy tym bardziej Berlinie roku 1953. Wtedy jedyną reakcją były co najwyżej słowa. Reakcja na stan wojenny w Polsce była jednak reakcją nieporównanie bardziej konkretną. Ona też wpłynęła na to, że nie ustawała wola oporu, że wielu Polaków nie straciło nadziei. Ponad 7-letni okres walki to okres długi. To czas dłuższy niż okres II Wojny Światowej. Dlatego też w tej walce były wzloty i były upadki. Był czas, gdy opór przybierał charakter absolutnie masowy, nikt nie obliczył ile ludzi brało w nim udział, ale myślę, że to było wiele setek tysięcy Polek i Polaków. Mówię o roku 1982. Później było słabiej, ale w dalszym ciągu byliśmy krajem szerokiej konspiracji pokojowej, innej niż te, które znamy z okresu II Wojny Światowej, czy z okresów wcześniejszych. Była to konspiracja szeroka, wielonurtowa, choćby tu we Wrocławiu poza podstawowym nurtem solidarnościowym działała "Solidarność Walcząca", działała w całym kraju, ale tutaj była szczególnie silna. Działało mnóstwo wydawnictw, mnóstwo inicjatyw takich jak Komitet Helsiński, od połowy lat siedemdziesiątych odradzało się Niezależne Zrzeszenie Studentów. Polacy stworzyli potężną rozbudowaną kontrelitę w stosunku do komunistycznej elity władzy. I to był jeden z powodów naszego sukcesu, ale też i jeden z powodów do naszej dumy. Gdy system komunistyczny zaczął się w sposób oczywisty kruszyć, gdy sama władza zrozumiała, że musi się zmienić, choć liczyła jeszcze wtedy na to, że rządzić będzie nadal, Polska była już do zmian w istotnym stopniu przygotowana. Rok 1988 był ich zapowiedzią, rok 1989 był ich realizacją. I niezależnie od tego, że spieramy się i będziemy się spierać o charakter ustaleń "Okrągłego Stołu", o przebieg spotkań w Magdalence, to wtedy właśnie, w roku 1989 doszliśmy do momentu, który można nazwać końcem komunizmu. 12 września 1989 roku, czyli w 7 lat i 9 miesięcy po ogłoszeniu stanu wojennego, Sejm powołał pierwszy niekomunistyczny rząd, rząd Tadeusza Mazowieckiego. I niezależnie od tego, czy uważamy, że rząd ten działał ze zbyt małą energią jeżeli chodzi o likwidowanie, nie tyle pozostałości po komunizmie, bo wtedy to jeszcze był komunizm, który trzeba było w całości zlikwidować, czy działał tak, jak działać należało, bo przecież jest taki pogląd, choć go nie podzielam, to na pewno od września roku 1989 można już mówić o III Rzeczypospolitej, o niezależnym państwie polskim. A więc główny cel tych, którzy podejmowali walkę począwszy od lata roku 1944, od wkroczenia armii sowieckiej na wschodnie tereny Rzeczypospolitej, którzy trwali w tej walce w tak zwanej drugiej konspiracji w latach czterdziestych, którzy walczyli w roku 1956, 1968, 1970, którzy w roku 1960 bronili kościoła w Nowej Hucie czy w Zielonej Górze, ci którzy począwszy od lat siedemdziesiątych, a dokładnie od ich drugiej połowy zaczęli budować coś, co można określić jako trzecią konspirację, której wybuchem, legalnym rozwinięciem była "Solidarność", że ci, którzy później działali w trzeciej konspiracji w ścisłym tego słowa znaczeniu, czyli właśnie w latach 1981 - 1989, że ci wszyscy odnieśli zwycięstwo. Szanowni Państwo, żadne państwo na tej ziemi nie było, nie jest i nie będzie idealne. Polska ma wiele wad, wymaga naprawy. Są tacy, ja do nich również należę, którzy mówią, iż potrzebne zmiany są tak istotne i mają w tym stopniu jakościowy charakter, że z czasem powinniśmy nasze państwo nazwać już nie III lecz IV Rzeczypospolitą. Polskę trzeba zmieniać i w trudnych dzisiejszych warunkach jest to czynione. Rzeczy jeszcze niedawno niemożliwe okazały się jednak możliwe, że podam przykład likwidacji WSI. Ale nie zależnie od tego jakie wady niosła ze sobą III Rzeczypospolita, jakie rachunki krzywd w niej powstały, to było to nasze państwo, było i jest. Mówiłem to już dzisiaj rano w jednej z wrocławskich szkół, jest to nasze państwo i to nasze państwo jest olbrzymim, niewyobrażalnym sukcesem, który jedynie trzeba umacniać i będziemy to czynić. Eminencjo, Panie i Panowie Ministrowie, Panowie Generałowie, Szanowni Państwo, Żołnierze Wojska Polskiego, chciałbym przy tej okazji szczególnie podziękować temu miastu, czwartemu co do wielkości miastu Polski - Wrocławiowi odzyskanemu po wiekach w roku 1945. Podziękować za wspaniałą walkę tamtych lat, za wspaniałą postawę w grudniu roku 1981, w roku następnym i przez cały okres konspiracji. Jeżeli, moi drodzy, mogę powiedzieć, że byłem w tym mieście dziesiątki razy to w dużym stopniu dlatego, że w latach osiemdziesiątych był to potężny ośrodek opozycji, częste miejsce najważniejszych spotkań władz ówczesnej podziemnej Polski. Bardzo serdecznie dziękuję." "Kancelaria Prezydenta RP" 2006-12-14

Autor: wa