Przejdź do treści
Przejdź do stopki

"Olsen" Bogucki nie zabił Papały

Treść

Generała Marka Papałę zamordował zabójca pochodzący z Rosji lub Włoch. W czasie, kiedy wykonano wyrok na byłym komendancie policji, w Polsce przebywało dwóch płatnych morderców poszukiwanych przez rosyjski wymiar sprawiedliwości - ujawnił "Naszemu Dziennikowi" Wiesław Michalski, odgrywający istotną rolę w strukturach przestępczych w latach 90. Jak mówi, decyzję o "zlikwidowaniu" Papały podjął specjalny "komitet" - grupa kilkunastu osób, powiązanych z mafią biznesmenów i funkcjonariuszy SB. To właśnie byli esbecy mieli naciskać na egzekucję Papały. Jednym z powodów miało być przejęcie przez policję znacznego transportu kokainy należącego do mafii. Zdaniem Michalskiego, morderca Papały został zlikwidowany krótko po egzekucji komendanta policji. - Nie wierzę, że "odpalił" go Bogucki. W dobrym kierunku idą, jeśli chodzi o tego Mazura. On nie strzelał, ale dobrze wie, kto strzelał. Mazur był w tej grupie, która podejmowała decyzję. Niejednego pochowali. Zabójstwo Papały to nie ścieżka tych bandziorów typu Bogucki. To głupki. Brygady śmierci to byłe ubeki - opowiada "Olsen". Wiesław Michalski - biznesmen posiadający spółki m.in. w Szwecji, Danii i Irlandii, były sponsor wyborów Miss Polonia i zarazem jeden z najwyższych rangą członków podziemia przestępczego w Polsce w latach 90. - w poniedziałek oddał się w ręce Centralnego Biura Śledczego. To dla polskiej policji świadek niezwykle istotny. - Jest powiązany z przestępczością zorganizowaną w całej Europie Zachodniej - mówi nam wysoki rangą funkcjonariusz CBŚ. W poniedziałek Sąd Okręgowy we Wrocławiu wydał nakaz przyjęcia "Olsena" do aresztu w celu odbycia kary 3 lat pozbawienia wolności, m.in. za przestępstwa gospodarcze, jakich dopuścił się przed 1999 rokiem. Wrocławska prokuratura ma postawić mu także nowe zarzuty, m.in. udziału w grupie przestępczej. Nie wiadomo jednak, czy "Olsen" trafi do wrocławskiego aresztu - ubiegać się będzie o status świadka koronnego. Wrocławscy gangsterzy, znajomi Michalskiego, mówią krótko: przekazanie do Wrocławia "Olsena", który zdecydował się ujawnić nazwiska polityków, wrocławskich prokuratorów i policjantów dawniej powiązanych z mafią, to dla niego wyrok śmierci. - Jeśli coś mu się stanie, to mnie nie ma. I ciebie też nie ma - mówi mężczyzna, który w kwietniu umożliwił "Naszemu Dziennikowi" kontakt z ukrywającym się wówczas w Danii mafiosem. Michalski przetrzymywany jest w osobnej celi w Areszcie Śledczym Warszawa Mokotów. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, objęty jest specjalną ochroną. Policjanci obawiają się, by "nie popełnił niespodziewanie samobójstwa", jak jego przyjaciel "Baranina", który miał zeznawać na temat powiązań polityków z mafią. Barański w tajemniczych okolicznościach "powiesił się" w celi wiedeńskiego więzienia. - Nigdy nikogo nie zabiłem - stanowczo twierdzi Wiesław Michalski. Gdyby udowodniono mu udział w jakimkolwiek zabójstwie, mógłby pożegnać się z szansą na przyznanie mu statusu świadka koronnego. Być może również z tych powodów zapewnia, że nie zasiadał w - jak to określa - "Komitecie", grupie osób, która podjęła decyzję o zabójstwie Marka Papały. Ale jak przyznaje w rozmowie z "Naszym Dziennikiem", zna ludzi, którzy wówczas "pociągali za sznurki". I ujawnia kulisy zabójstwa. Bogucki był "za krótki" 27 maja "Rzeczpospolita" opublikowała informacje, z których wynikało, że gangster Ryszard Bogucki przyznał się do zamordowania byłego komendanta głównego policji Marka Papały. Jak informowała "Rz", policja umieściła swojego agenta w celi, w której siedział Bogucki. Gangster ten, który później został świadkiem koronnym, twierdzi, że Bogucki przyznał się, iż to on osobiście strzelał do generała Papały. - Jeżeli Bogucki się przyznaje, to kolejnym krokiem powinno być ujawnienie mocodawców, więc jesteśmy bardzo blisko - komentował były premier Leszek Miller w rozmowie z TVN 24. - Wiem, że Bogucki bierze to na siebie. Ale on nie zabił. Jest na to "za krótki". Boguckiemu już jest wszystko jedno, przyzna się do wszystkiego. I tak nie wyjdzie, a gdyby wyszedł, to miałby problemy. Jest pariasem, bo zastrzelił "Pershinga". Nie dlatego, że go zabił, ale dlatego, że zrobił to w Zakopanem. Złamał zasadę. Zakopane to dla podziemia mekka, święte miejsce. Tam nie wolno nikogo ruszyć - mówi "Olsen". Jak opowiada gangster, zabój ca, który zlikwidował Papałę, był fachowcem, który przyjechał do Polski zza granicy. Wykonał wyrok i opuścił Polskę. Michalski dodaje, że zabójca Papały dziś jest trupem. - Ten ktoś nie żyje na bank. Nie można zostawić kilera żywego, bo ma na ciebie bata. Sypnie prędzej czy później - opowiada Michalski. Jak mówi, w czasie, gdy zamordowano Papałę, w Polsce ukrywało się dwóch płatnych zabójców. W naszym kraju przebywał też wtedy Włoch, uważany za zawodowego mordercę. Dziś mieszka w Wielkiej Brytanii. Na zabójstwo naciskali esbecy Gangster przekonuje, że prawdziwych zleceniodawców śmierci generała Marka Papały należy szukać w gronie jego znajomych, byłych funkcjonariuszy SB. Choć on sam unika podawania nazwisk, przekazuje jednak informacje, które wskazują na konkretne osoby. Zdaniem "Olsena", wśród osób, które naciskały na "wyeliminowanie" Marka Papały, mogli być m.in. wysocy rangą funkcjonariusze SB: Roman K. - w latach 1997-1998 zastępca komendanta głównego policji, późniejszy doradca w MSWiA w rządzie Leszka Millera, oraz Józef S., były generał SB - w 1990 r. szef Departamentu Ochrony Gospodarki MSW. Obaj uważani są za ludzi SLD. Choć żadnemu z nich nie postawiono dotąd zarzutów, ich nazwiska pojawiają się wielokrotnie w aktach śledztwa dotyczącego zabójstwa Papały. Generał Józef S. pracę w SB zaczął w 1953 r. w resorcie odpowiedzialnym za kontrwywiadowczą ochronę przemysłu. W 1989 r., kończąc pracę, był szefem Departamentu Ochrony Gospodarki MSW. We wniosku o ekstradycję Mazura nazwisko S. wymienione jest dwukrotnie, m.in. jako osoby, która rozmawiała z zamordowanym niedługo po Papale gangsterem o pseudonimie "Nikoś". Rozmowa dotyczyła transportu narkotyków ze Wschodu. Józef S. był ostatnią osobą, która widziała Marka Papałę żywego. Drugi z funkcjonariuszy SB - jak wynika z informacji Michalskiego - to generał Roman K., zastępca Papały w czasach, gdy pełnił on funkcję szefa policji. W rządzie Leszka Millera był doradcą w MSWiA. Blisko współpracował z Krzysztofem Janikiem. To właśnie on razem z Leszkiem Millerem, Edwardem Mazurem i Zbigniewem Sobótką pojawił się na miejscu śmierci Marka Papały - jak opowiadał nam niedawno marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, wówczas wiceminister spraw wewnętrznych - jeszcze zanim dotarła tam policja. Przypadek? - Ja nie wierzę w przypadki - ucina krótko Michalski. Prowadzących śledztwo, jak ustaliliśmy niedawno, interesuje też postać innego z funkcjonariuszy SB - Hipolita S., przyjaciela Edwarda Mazura. To były pułkownik SB związany z bezpieką od 1964 r., w 1976 r. ukończył kurs na akademii KGB. W bezpiece Hipolit S. robił karierę po 1968 roku. - Bardzo znane nazwisko - mówi "Olsen". - Część byłych esbeków poszła na "bandytkę", część na szmugiel, a niektórzy chodzili jako "powiązani z ekipą" rządzącą. Mogli wszystko i wszystkich. Dla nich były granice otwarte - dodaje. Kokaina i strach Jak mówi "Olsen", śmierć Papały nie miała nic wspólnego z osobami kojarzonymi dzisiaj z gangiem pruszkowskim, wołomińskim czy ludźmi z Trójmiasta. Zlikwidowano go, bowiem obawiano się, że przekaże organom ścigania swoją wiedzę na temat struktur przestępczych powiązanych z władzą. - Papała był dobrym policjantem. On się z nimi kumplował, ale nie wytrzymywał ciśnienia, co oni wyrabiali jego kosztem. Był skorumpowany, ale sam się w to wplątał, a później nie mógł z tym sobie poradzić. Chciał coś z tym zrobić i oni się wystraszyli. Chciał sypać - mówi gangster. I dodaje, że byli funkcjonariusze SB w "Komitecie", który zadecydował o śmierci Papały, pełnili najważniejszą rolę. - Byli na najwyższej pozycji. Byli wyżej niż ci, którzy mieli pieniądze - zapewnia "Olsen". Krótko przed zabójstwem Papały policja przejęła znaczny transport narkotyków. Gangsterzy - zdaniem Michalskiego - byli zainteresowani odzyskaniem kokainy. Transport bowiem zgodnie z przyjętym w tym środowisku zwyczajem wiązał się z wysoką "kaucją". Papała, jak mówi Michalski, był już wystraszony i nie chciał pomóc przestępcom. Wojciech Wybranowski "Nasz Dziennik" 2007-05-30

Autor: wa

Tagi: papała bogucki olsen sb mazur