Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Operacja Belgia rozpoczęta

Treść

Wczoraj we Wronkach rozpoczęło się zgrupowanie piłkarskiej reprezentacji Polski przed meczami eliminacji mistrzostw Europy z Belgią i Serbią. Zgrupowanie szczególne i odbywające się w wyjątkowej atmosferze. Wszyscy mają świadomość stawki, o jaką wkrótce przyjdzie im zagrać. Biało-Czerwoni stoją przed historyczną szansą awansu do ME, a pewni mogą być już w sobotę - jeśli w Chorzowie pokonają Belgów. Jeden z najważniejszych pojedynków w dziejach naszego futbolu rozegrany zostanie na nowej, podgrzewanej murawie Stadionu Śląskiego. Polscy piłkarze zjeżdżali do Wronek pełni wiary i optymizmu, ale w innych nastrojach. Nie jest bowiem tajemnicą, że w ostatnim czasie ich klubowe kariery przybierają różne formy. O ile jeszcze bramkarze mają się czym pochwalić i notują na swych kontach niemało sukcesów, o tyle np. napastnicy przeżywają prawdziwe katusze. Konkrety? Proszę bardzo. Przyjrzyjmy się choćby sytuacji naszej dwójki w Celticu Glasgow. Artur Boruc jest tam liderem, gwiazdą, ikoną zespołu, a Maciej Żurawski nie mieści się nawet na ławce rezerwowych. Przecież strzelił ostatnio gola - może się wtrącić ktoś wzburzony. Tak, tyle że dla drugiego zespołu "Celtów". Radosław Matusiak nie ma miejsca w przeciętnym holenderskim SC Heerenveen, Grzegorz Rasiak ostatnio nie grywa w Southampton FC, trudne chwile przeżywali bądź przeżywają Jacek Krzynówek (VfL Wolfsburg) i Jacek Bąk (Austria Wiedeń). Specyfika naszej kadry polega jednak na tym, że piłkarze grywają w niej o wiele lepiej niż w swych klubach. Świetnie czują się we własnym towarzystwie, bezgranicznie ufają Leo Beenhakkerowi, a Holender potrafi po mistrzowsku to wykorzystać. Bo jak inaczej wytłumaczyć metamorfozę Żurawskiego, który w Celticu jest co tydzień upokarzany, a w reprezentacji potrafi zagrać porywająco? Krzynówek może siadać na ławce "Wilków", a w kadrze bez kompleksów ogrywa portugalskich gwiazdorów. To jest jakiś fenomen polskiej drużyny i oby trwał on jak najdłużej. Beenhakker oczywiście przejmuje się trudną sytuacją swych podopiecznych, ale nie rwie z tego powodu włosów z głowy i nie załamuje rąk. Wie doskonale, że może na nich liczyć, a dowodów na prawdziwość tej tezy znajduje aż nadto. Mecz z Belgią może być jednym z najważniejszych w dziejach naszej piłki. Może, jeśli Polacy go wygrają. Komplet punktów zaowocuje bowiem historycznym awansem do finałów mistrzostw Europy, a w tej imprezie Biało-Czerwoni nie grali jeszcze nigdy. We Wronkach nasi trenować będą do czwartku. Ostatnią noc przed meczem spędzą w hotelu w Tychach, sobotni pojedynek rozpocznie się o 20.30. Stadion Śląski jest już gotowy na ich przyjęcie. Specjalnie na tę okazję organizatorzy przygotowali podgrzewaną murawę, która za kilka dni ma być w idealnym stanie. Boisko aż do soboty będzie nieustannie monitorowane, by zawodników nic nie zaskoczyło. Co ciekawe - to murawa "tymczasowa", przywieziona z Niemiec w rolkach. Po spotkaniu będzie zwinięta, a na wiosnę zostanie zasiana stała trawa. Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2007-11-13

Autor: wa