Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Piłka uczy pokory

Treść

Rozmowa z Markiem Zieńczukiem, piłkarzem Wisły Kraków Po niedzielnym meczu z Legią rozstrzygnęły się losy tytułu? - Ależ skąd! Jesienią czeka nas jeszcze kilka ważnych meczów, musimy podejść do nich maksymalnie skoncentrowani. Owszem, zrobiliśmy kilka kroków do przodu, ale chcąc zrealizować nasze cele, musimy ciągle trzymać się obranej drogi. Mamy pewien kapitał na koncie, lecz nic nie jest jeszcze pewne. Przecież jeszcze nie tak dawno to Legia miała nad nami cztery punkty przewagi, niektórzy już obwieszczali ją mistrzem Polski. Dziś my jesteśmy osiem "oczek" do przodu, ale to jeszcze nic nie oznacza. Piłka nożna uczy pokory, przykłady z wielu lig nakazują ostrożność, taką przewagę można roztrwonić nawet w ostatniej kolejce. Spośród tych kilku kroków do mistrzostwa niedzielny miał jednak szczególny wymiar? - Z jednej strony był to mecz o przysłowiowe sześć punktów, z drugiej zapisaliśmy po nim na konto trzy. Nie zachłystujemy się więc tą wygraną. Oprócz Legii jest jeszcze Korona Kielce, która w tym sezonie gra bardzo dobrze. Cały czas depcze nam po piętach, na pewno stać ją na wiele. Legia była Waszym najgroźniejszym jesiennym rywalem? - Patrząc na wynik - można tak sądzić. Ale i w meczach, które wygrywaliśmy wysoko, musieliśmy się nieraz sporo namęczyć, nic nie przyszło nam łatwo. Legia to oczywiście mocna drużyna, musieliśmy zagrać przeciw niej nieco ostrożniej niż w innych spotkaniach. W końcówce, po kilku niewykorzystanych sytuacjach, chyba nieco za bardzo się nawet cofnęliśmy. To z obaw, by nie stracić bramki po jakiejś przypadkowej kontrze. Na szczęście cały czas broniliśmy się w sposób przemyślany i umiejętny. Wiedzieliśmy, że będzie to mecz walki, że Legia zaatakuje. Wiemy też, ile zyskaliśmy, wygrywając, także pewności siebie, poczucia wartości. Myślę, że ta wiara będzie w nas rosła. W szóstym, kolejnym meczu pokonał Pan bramkarza rywali. To niesamowite! - Nie planowałem takiego scenariusza. Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się, iż ta seria potrwa tak długo. Oczywiście bardzo się z tego cieszę, ale nie przeceniam swojego wkładu w sukces. Piłka nożna to jest gra zespołowa, najważniejsze jest dobro drużyny. Ja nie myślę o tytule króla strzelców, chcę po prostu robić to, co do mnie należy. Mam też w sobie dużo pokory. Pamiętam doskonale, jak wyglądał w moim wykonaniu poprzedni sezon. Dlatego nie bujam w obłokach, chcę tylko dobrze wykonywać swą robotę. Za Wami dwa mecze - z Cracovią i Legią - wymagające wyjątkowego przygotowania mentalnego. Wystarczy Wam motywacji na kolejne pojedynki z rywalami teoretycznie słabszymi? - Duże zaangażowanie nie może dziwić, to naturalne. Zawsze wychodząc na boisko, powinno się dawać z siebie wszystko, niezależnie od klasy przeciwnika. Dlatego motywacji nam nie zabraknie, a i trener Skorża zadba, by sprowadzić nas na ziemię. Mamy w tym sezonie konkretne cele do zrealizowania - chcemy być mistrzami i zdobyć Puchar Polski. Dziękuję za rozmowę. Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2007-10-30

Autor: wa