Po co nam dyplomaci-indolenci
Treść
Ministerstwo Spraw Zagranicznych przyznaje, że nie uczyniło praktycznie nic w sprawie prześladowań chrześcijan w Indiach. Odpowiedź polskiej dyplomacji na oświadczenie senatora Piotra Łukasza Andrzejewskiego udowadnia, że polską dyplomację stać jedynie na "bieżący monitoring" społeczności chrześcijańskiej przez ambasadę w New Delhi. Jeszcze w październiku bieżącego roku senator mec. Piotr Łukasz Andrzejewski na forum Senatu RP zabrał głos w sprawie prześladowania chrześcijan w Indiach. Pytał wówczas ministra spraw zagranicznych o reakcje polskiej dyplomacji i rządu na pogromy chrześcijan w Indiach, w tym katolików pochodzenia polskiego. Senator podjął też kwestię możliwości traktowania owych prześladowań w kategoriach zbrodni przeciwko ludzkości. W odpowiedzi skierowanej na ręce Bogdana Borusewicza, marszałka Senatu, Ministerstwo Spraw Zagranicznych niemal całkowicie rozminęło się z meritum zapytania, dokonując streszczenia wydarzeń w Indiach (począwszy od 23 sierpnia 2008 roku, kiedy bojówki maoistów dokonały zabójstwa lokalnego przywódcy Vishwa Hindu Parishad) i podejmując próbę analizy przyczyn ataków. "Pomimo że do zbrodni przyznała się bojówka maoistów, ofiarami odwetu stali się miejscowi chrześcijanie. Dochodziło do brutalnych zabójstw, gwałtów na kobietach, rabunków, zastraszania i wymuszania oświadczeń o przejściu na hinduizm. Plądrowano i palono kościoły, domy zakonne, seminaria, a także chrześcijańskie szkoły, ośrodki zdrowia i centra społeczne. Wstępny bilans wykazuje, że do połowy września br. ekstremiści hinduscy zabili 22 osoby (niektóre źródła mówią nawet o 100 ofiarach śmiertelnych). Zniszczono ponadto 4300 domów prywatnych, zmuszając blisko 40 tysięcy chrześcijan do ucieczki i ukrywania się w dżungli lub szukania miejsca w prowizorycznych obozach dla uchodźców, stworzonych przez władze stanowe" - napisał Jan Borkowski, sekretarz stanu w MSZ. Borkowski przypomniał, że ataki spotkały się z krytycznym stanowiskiem indyjskiego rządu, który potępił przemoc w Orisie i "skierował tam dodatkowe siły porządkowe, potrzebne do utrzymania bezpieczeństwa". MSZ podkreśliło zainteresowanie problemem prześladowań chrześcijan ze strony społeczności międzynarodowej, w tym krajów członkowskich Unii Europejskiej. Przypomniało szczyt UE - Indie i poruszenie sprawy Indii przez Parlament Europejski. "Przyjęto rezolucję, wyrażającą zaniepokojenie ostatnimi zajściami w Indiach i podkreślającą konieczność zagwarantowania przez władze pomocy ofiarom. Oczekuje się, że prześladowani chrześcijanie otrzymają odszkodowanie za poniesione straty i będą mogli wrócić do swoich domów" - napisał Borkowski. Ponadto MSZ wskazało na zainteresowanie i zaniepokojenie sprawą prezydenta Francji. "To stosunkowo ogólne i delikatne podejście, zdaniem licznych obserwatorów, wynikało najprawdopodobniej z uwzględnienia szczególnej wrażliwości Delhi wobec wspomnianego problemu, a także obaw Zachodu, aby publiczne 'upominanie' Indii dodatkowo nie pogorszyło sytuacji chrześcijan" - czytamy w piśmie MSZ. Borkowski przypomniał też działania Stolicy Apostolskiej w tym zakresie. Nie podjęli działań Niestety, sprawa zaangażowania polskiej dyplomacji i rządu w odpowiedzi MSZ nie znalazła szczególnego miejsca. "Należy zaznaczyć, iż nasz kraj zawsze akcentował swoje poparcie dla tolerancji religijnej i z szacunkiem wyrażał się o generalnej linii politycznej Indii w tym zakresie, uważanych przez wielu za 'największą demokrację świata'" - czytamy w piśmie MSZ. Borkowski zapewnił jedynie, że utrzymywany jest kontakt z polską misją w Bangalore, prowadzoną przez siostry zakonne, a praca polskich misjonarzy, a szczególnie zmarłego w 2007 roku ojca Mariana Żelazka, jest dyplomacji "szczególnie bliska". "MSZ wspierał i nadal wspiera dzieło tego Wielkiego Polaka (kontynuowane obecnie przez miejscowego duchownego), kierując tam fundusze pomocowe (blisko 100 tysięcy USD), które przyczyniły się do rozbudowy szkoły oraz szpitala" - zapewnia Borkowski. Ministerstwo Spraw Zagranicznych podkreśliło, że w Indiach - wdług posiadanych informacji - pracuje obecnie tylko jeden polski ksiądz i pięć sióstr zakonnych. Zapewniło, że sytuacja w Indiach jest monitorowana, a dyplomaci starają się przekazać władzom Indii wrażliwość społeczeństwa polskiego na dokonywane ataki. "Sytuacja społeczności chrześcijańskiej jest na bieżąco monitorowana przez Ambasadę RP w New Delhi. Jej pracownik jest członkiem grupy roboczej ds. praw człowieka, zorganizowanej przez akredytowanych tam dyplomatów krajów Unii Europejskiej" - napisało MSZ. Jednak na tym szczeblu wystosowano jedynie notę do indyjskiego resortu spraw zagranicznych, w której wyrażone zostało zaniepokojenie falą przemocy. "Równolegle też, podczas kontaktów na możliwie wysokim szczeblu, nasi dyplomaci starają się przekazać troskę o bezpieczeństwo mniejszości chrześcijańskiej, wskazując na wrażliwość polskiego społeczeństwa w tej sprawie" - podkreślił Borkowski. - Biorąc pod uwagę to, co się dzieje, uważam, że stanowisko MSZ jest niewystarczające i wynika z niewłaściwego rozeznania w sytuacji albo jest swego rodzaju unikiem. Jaka w tych działaniach jest dyplomacja i jaka troska o prawa człowieka? - zastanawia się senator Piotr Łukasz Andrzejewski. W jego przekonaniu, jest coś niestosownego w braku reakcji państwa polskiego na ewidentne sygnały o istniejących zbrodniach przeciwko ludzkości. - Zwłaszcza że nasza interwencja nie miałaby negatywnych skutków dla polityki zagranicznej państwa - zauważa. - Jesteśmy szczególnie zobligowani, żeby się upomnieć - nie tylko w zakresie swojego egoistycznego interesu państwowego, ale w imię tego, o co walczyły pokolenia Polaków: o szacunek dla ludzi innego wyznania, jakie ono by nie było, dla tych, którzy są mordowani, prześladowani, a mienie ich rozgrabiane i niszczone. Mamy w tym zakresie szczególne obowiązki, zwłaszcza w kontekście tej pomocy, jaką otrzymaliśmy w ciężkich momentach naszych dziejów od innych - dodaje senator Andrzejewski. W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Paweł Kowal (PiS), zastępca przewodniczącego sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, zauważył, że wykazywanie troski i zaznaczanie polskiej wrażliwości w kwestii prześladowań jest działaniem minimalnym. - Oprócz monitorowania zawsze jest możliwość występowania na forach międzynarodowych, na które Polska ma wpływ. W tym przypadku powinna to być zarówno UE, jak i ONZ - podkreślił. Zdaniem Kowala, dużo do zrobienia jest także na forum organizacji międzynarodowych zajmujących się sprawami obrony praw człowieka - co prawda polska dyplomacja nie zawsze może działać tam bezpośrednio, ale może skutecznie wywierać nacisk. Przekonany o sile stanowczych rządowych wystąpień na forach międzynarodowych jest także poseł Zbigniew Girzyński (PiS), który podkreślił, że w Sejmie RP czeka na swoją kolej projekt rezolucji motywującej MSZ i rząd do podjęcia stanowczych działań w sprawie prześladowań chrześcijan w Indiach. - Mam nadzieję, że marszałek Sejmu RP Bronisław Komorowski, który póki co wniosek ten schował do szuflady, zechce w tej materii podjąć jakieś działania, bo niestety na razie mamy do czynienia z grą pozorów ze strony rządu - powiedział. Marcin Austyn "Nasz Dziennik" 2008-11-28
Autor: wa