Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Po wakacyjnej premierze "Lunatyczki" w Szczecinie

Treść

Opera na Zamku w ramach organizowanego od piętnastu lat Letniego Sezonu Operowego wystawiła na zamkowym dziedzińcu "Lunatyczkę" Vincenza Belliniego. Program letniego sezonu obejmował też "Requiem dla mojego przyjaciela" Zbigniewa Preisnera (12 czerwca) i Wielki Turniej Tenorów (27 czerwca). Zakończy go zapowiedziana na 1 sierpnia "Włoska noc".

Sukces szczecińskiej "Lunatyczce" zapewnili w równym stopniu młodzi wykonawcy i sprawna reżyseria. Debiutujący w tym fachu Warcisław Kunc zaufał muzyce i poprowadził całość prosto, w zgodzie z muzyką i autorskimi didaskaliami, nie uciekając się do żadnych udziwnień czy odkrywczych wizji. Wspaniale wykorzystano nie tylko zbudowaną na zamkowym dziedzińcu scenę, ale również cały plac oraz zamkowe arkady, gdzie prowadzona była akcja. Finałowa wędrówka śpiącej Aminy po zamkowej balustradzie otaczającej drugie piętro budziła autentyczne napięcie i grozę. Wszystko to razem czyni z tego spektaklu wdzięczne, pełne życia przedstawienie, które ogląda się z prawdziwą przyjemnością.
Czytelnie prowadzona akcja opowiada o tym, jak pogrążona w lunatycznym śnie Amina zbłądziła do pokoju nieznajomego. Był nim hrabia Rudolf, syn zmarłego władcy pobliskiego zamku, który zatrzymał się w zajedzie Lizy. Dowiedziawszy się o tym Elvino, jej narzeczony, zrywa zaręczyny. Żadne słowa ani zaklęcia nie są w stanie przekonać go o tym, co się naprawdę zdarzyło. Dopiero widok śpiącej Aminy wędrującej po niebezpiecznej kładce nad rzeką (w tej inscenizacji wspomniana wyżej balustrada) przekonuje niedowiarka. Rzecz cała ma szczęśliwe zakończenie: Amina i Elvino biorą ślub, a publiczność długo bije brawo, dziękując śpiewakom za udane kreacje.
W obsadzie największe brawa należą się Aleksandrze Buczek za wdzięk i bezpretensjonalność w kreowaniu obrazu swojej bohaterki. Uznanie budziło piękne prowadzenie głosu zachwycającego barwą, wyrównanym w każdym rejestrze brzmieniem, znakomitą ekspresją i wokalną maestrią w realizowaniu koloraturowej ornamentyki oraz wysoka kultura muzyczna. W partii Elvina Kirlianit Cortes dysponujący jasnym tenorem lirycznym o interesującej barwie bardzo starał się dotrzymać jej kroku. Niestety, nie jest to głos o dużym wolumenie i w chwilach dużego napięcia dramatycznego musiał uciekać się do jego siłowego prowadzenia, co oczywiście odbijało się niekorzystnie na barwie i brzmieniu. Ale mimo to można powiedzieć, że sprostał zadaniu, prezentując swojego bohatera w jak najlepszym świetle. Wiele dobrego można napisać o pozostałych wykonawcach. Obdarzony basem o głębokim nasyconym brzmieniu Janusz Lewandowski z pełnym powodzeniem zaśpiewał partię hrabiego Rudolfa, a Joanna Tylkowska zachwycała dobrze prowadzonym głosem i wyrazistym aktorstwem jako pełna temperamentu szynkarka Liza. Podobali się też Katarzyna Hołysz w roli matki zatroskanej o los córki oraz Tomasz Łuczak jako nieco misiowaty Alessio.
Prowadzący premierę Piotr Deptuch zadbał o dobrą grę orkiestry, belcantową śpiewność frazy i właściwe proporcje brzmienia, co pozwoliło solistom na swobodne frazowanie i naturalne prowadzenie głosu. Szkoda tylko, że zabrało nieco precyzji w scenach z chórem, ta pojawiała się w scenach ansamblowych solistów.
Na listopad zapowiedziano premierę "Lunatyczki" na scenie Opery na Zamku, wyreżyseruje ją Martin Otava, dyrektor Opery w Libercu.
Adam Czopek
V. Bellini "Lunatyczka", kierownictwo muzyczne - Piotr Deptuch, reżyseria - Warcisław Kunc, konsultacja scenograficzna - Ryszard Kaja, premiery 24 i 25 czerwca 2009 roku.
"Nasz Dziennik" 2009-07-27

Autor: wa