Poczekać z ratyfikacją samego traktatu
Treść
Ze Zbigniewem Girzyńskim, posłem Prawa i Sprawiedliwości, rozmawia Jacek Dytkowski Jaki kształt powinna mieć ustawa kompetencyjna? - Wyobrażam sobie to tak, że nowelizacja będzie szła przede wszystkim w kierunku skonsumowania pewnej idei, jaka była zapisana w projekcie preambuły, którą zaproponował pan prezydent, a wcześniej klub PiS, a która nie została przyjęta i nie została włączona do ustawy ratyfikującej traktat lizboński. Projekt nowelizacji ustawy kompetencyjnej powinien zatem zawierać zabezpieczenie tzw. mechanizmu z Joaniny, ponieważ to, co dotyczy ustawy kompetencyjnej, nie obejmuje kwestii związanych np. z protokołem brytyjskim. Bo to zupełnie inna rzecz i nie jest ona ustalana relacjami między prezydentem, rządem a parlamentem, tylko jakby reguluje zmianę stanowiska Polski w tej sprawie, wszczęcie nowej procedury ratyfikacyjnej itd. Natomiast to, co jest kluczowe, jeśli chodzi o ustawę kompetencyjną, dotyczy regulacji wzajemnych relacji między rządem, parlamentem i urzędem prezydenta. Chodzi o wypracowanie takiego modelu wzajemnych stosunków między tymi organami władzy, aby było niemożliwe bez zgody któregokolwiek z nich odstąpienie Polski od wynegocjowanego przez pana prezydenta modelu z Joaniny. Prezydent powinien, Pana zdaniem, podpisać ustawę ratyfikującą traktat lizboński bez nowelizacji? - Ustawę tak, ponieważ tej prezydent nie mógł nie podpisać. Mógł oczywiście ją zawetować, ale biorąc pod uwagę fakt, że weto prezydenta w tym zakresie jest "przełamywane" większością trzech piątych głosów, a ustawa była uchwalana większością zdecydowanie większą, wówczas byłoby to jakby działanie bezcelowe. Natomiast nie powinien, moim zdaniem, bez uchwalenia tej ustawy ratyfikować samego traktatu, bo to są dwie różne rzeczy. Sama bowiem ustawa jest rzeczą czysto techniczną i prezydent ma dwadzieścia jeden dni od chwili jej uchwalenia na to, aby podjąć decyzję. Ma on trzy możliwości: podpisać, zawetować lub skierować ją do Trybunału Konstytucyjnego. Jeżeli Trybunał uzna, że jest ona zgodna z Konstytucją, wtedy musi być już podpisana. A nie ulega wątpliwości, żeby uznał on, iż jest zgodna z ustawą zasadniczą, z prostego względu. Jest to ustawa składająca się z jednego artykułu i my takich ustaw dotychczas sporo przyjęliśmy. Polska bowiem jakby od czasu do czasu ratyfikuje jakiś traktat międzynarodowy. Może być więc z polską Konstytucją niezgodny sam traktat, ale ustawę stanowiącą właściwie jedno zdanie, mówiące, że parlament wyraża zgodę, ażeby prezydent ratyfikował, trudno uznać za niezgodną. Byłoby to absurdalne i prezydent nie miał tu wyjścia. Natomiast uważam, że powinien on poczekać z ratyfikacją samego traktatu. Tutaj bowiem Konstytucja daje prezydentowi bardzo szerokie możliwości, jeżeli chodzi o tę sprawę, bo nie nakłada na niego żadnego terminu i do momentu, kiedy ustawa kompetencyjna nie zostanie przyjęta i nie będzie ona w sposób zadowalający konsumowała tej idei zawartej w preambule, która ostatecznie też nie została przyjęta, moim zdaniem, byłoby dobrze, aby pan prezydent traktatu nie ratyfikował. Mamy zresztą tutaj pewne doświadczenia, także historyczne. Proszę sobie przypomnieć, że Polska w 1993 r. podpisała umowę międzynarodową ze Stolicą Apostolską, czyli konkordat, a jego ratyfikacja nastąpiła dopiero po kilku latach, ponieważ przez cztery lata za czasów SLD do niej nie doszło, wykorzystując właśnie możliwość wstrzymania się. Dopiero przyjście do władzy AWS i UW w 1997 r. otworzyło drogę do ratyfikacji tej umowy i do jej faktycznego wejścia w życie. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-04-18
Autor: wa