Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Pocztowcy nie chcą już czekać

Treść

Jeśli dojdzie do strajku, nie wiadomo, ile placówek dołączy do akcji i jaki przybierze ona kształt - jednak paraliż Poczty jest całkiem realny. Firma bez dużych inwestycji może sobie nie poradzić w realiach wolnorynkowej konkurencji. Powodem zaognienia sporu i zapowiedzią bezterminowego strajku są trwające od kilku miesięcy negocjacje płacowe. Związkowcy chcieliby zarabiać 700 zł brutto więcej (począwszy od stycznia br.), są też przeciwko projektowi komercjalizacji Poczty Polskiej, w której upatrują próbę partyjnego przejęcia majątku Poczty. - Mamy jeszcze spotkania, które mogą zmienić nasze decyzje, ale pracownicy są bardzo zdeterminowani - powiedział Bogumił Nowicki, przewodniczący NSZZ "Solidarność w Poczcie Polskiej. Strajku da się uniknąć, jeśli przed poniedziałkiem strony sporu dojdą do porozumienia. Wczoraj pocztowcy rozmawiali z dyrekcją Poczty Polskiej i z wiceministrem infrastruktury Maciejem Jankowskim. Poprzednie negocjacje - według informacji przekazanych dziennikarzom przez Radosława Kazimierskiego, rzecznika PP - szakończyły się propozycją stopniowej podwyżki, która na koniec roku miałaby sięgnąć 500 złotych. Jednak - jak powiedział nam Wiesław Gutowski, wiceprzewodniczący pocztowej "S" - w rzeczywistości ta propozycja jest niższa. Według Krzysztofa Tchórzewskiego (PiS), zastępcy przewodniczącego sejmowej Komisji Infrastruktury, reforma Poczty Polskiej rozpoczęła się zbyt późno i zabrakło konsultacji społecznych. - Z doświadczeń w PKP wiem, że w podobnie trudnej sytuacji gruntowne rozmowy doprowadziły do tego, iż reformę przedsiębiorstwa udało się przeprowadzić i w tej chwili firma wychodzi na prostą, ale trwało to kilkanaście lat. Z Pocztą jest podobnie. Potrzebuje ona gruntownej restrukturyzacji. Wynika to z faktu dużych opóźnień technologicznych przedsiębiorstwa. Poczta pracuje w zakresie dystrybucji listów, paczek oraz obsługi klienta na zasadzie ręcznej pracy ludzi. Jest firmą niezmechanizowaną, a więc bardzo odstaje od tego typu przedsiębiorstw w Europie - wyjaśnia Tchórzewski. Obecnie aż 60 proc. wydatków firmy stanowią wynagrodzenia, a firma ma bardzo małe wydolności remontowo-inwestycyjne. By sprostać rynkowej konkurencji, Poczta wymaga kilkuletnich i wielomilionowych inwestycji. - Obecnie mamy jeszcze 3 lata na podniesienie Poczty i potrzeba wielkiego wysiłku, by to się udało. Nie można dalej odkładać rozmów, ale trzeba pamiętać, że Poczta potrzebuje wsparcia finansowego z zewnątrz, bo sama sobie nie poradzi. Załoga jest zdeterminowana, związki zaczynają zauważać zbliżający się kryzys i reagują, chcą wymusić rozmowy z nimi i podejmowanie działań - podkreślił Tchórzewski. Jego zdaniem, przez najbliższe trzy lata Poczta powinna podjąć wysiłek inwestycyjny, połączony z restrukturyzacją. Przy równoczesnym wsparciu publicznym przedsiębiorstwo stanęłoby na nogi. - Taka pomoc jest możliwa, ale potrzeba dobrego programu restrukturyzacyjnego, by pokazać, że nie będą to zmarnowane pieniądze - ocenił. Marcin Austyn "Nasz Dziennik" 2008-04-18

Autor: wa