Podsumują termosem, wypromują walizką
Treść
W Ministerstwie Edukacji Narodowej już widać zbliżające się wakacje. Szefostwo MEN ogłosiło przetarg na zakup wakacyjnego sprzętu: termosów - koniecznie z dwoma termoizolacyjnymi kubkami, walizek podróżnych, toreb na ramię i pendrive'ów, obowiązkowo z możliwością szyfrowania danych. Zamówienie, którego wartość - zgodnie ze specyfikacją - przekraczać może nawet 100 tys. euro, MEN sfinansuje ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego. Wszystko w ramach działań promocyjnych "sektorowego programu rozwoju zasobów ludzkich". - Żarty sobie robicie? Prima aprilis było dwa tygodnie temu. Nie wierzę, po prostu nie wierzę. To jest gigantyczny skandal - tak poseł Zbigniew Dolata (PiS) z sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży kwituje informację o zamówieniu MEN. A jednak to nie żart. 11 kwietnia br. kierowane przez Katarzynę Hall Ministerstwo Edukacji Narodowej ogłosiło przetarg na dostawę stu dwudziestu sztuk termosów, pendrive'ów, odtwarzaczy mp3, walizek turystycznych, portfeli, toreb turystycznych na ramię i zegarków. Jak precyzuje resort edukacji w zamówieniu - wartość termosów i pozostałego sprzętu nie może przekraczać łącznej kwoty 133 tys. euro w przeliczeniu na złote polskie. Czyli bagatela - według średniego kursu euro z 15 kwietnia - za walizki, termosy i zegarki MEN zapłaci około 450 tys. złotych. Jak po długiej zwłoce zawile poinformowało nas biuro prasowe MEN, odpowiadając na pytania, wszystko to w ramach projektu "Informacja i promocja działań edukacyjnych SPO RZL oraz PO KL" realizowanego w ramach Pomocy Technicznej Sektorowego Programu Operacyjnego Rozwój Zasobów Ludzkich 2004-2006. - Celem projektu jest informowanie potencjalnych oraz ostatecznych beneficjentów o działaniach edukacyjnych w ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki oraz podsumowanie dotychczasowych działań Sektorowego Programu Operacyjnego Rozwój Zasobów Ludzkich - zapewniają urzędnicy MEN. Jak za pomocą termosu, nawet z dwoma termoizolacyjnymi kubkami, można informować i podsumowywać? - Obowiązek informacji i promocji Europejskiego Funduszu Społecznego wynika także z przepisów Rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 21 czerwca 1999 r. wprowadzającego ogólne przepisy dotyczące funduszy strukturalnych - poinformowała nas przedstawicielka Biura Prasowego MEN po dwudniowych konsultacjach z - jak oznajmiła - Wydziałem Merytorycznym MEN. Ministerstwu Edukacji Narodowej najwyraźniej spieszy się z dokonaniem zakupu. Choć przetarg ogłoszono w ubiegły piątek, potencjalni oferenci zainteresowani pozyskaniem zyskownego kontraktu swoje propozycje mogą składać tylko do 21 kwietnia do godziny 12.00. Pół godziny później nastąpi otwarcie ofert. Nawet biorąc pod uwagę możliwość złożenia protestu przez firmy, które przetarg przegrały - termosy, torby, zegarki, portfele i odtwarzacze mp3 trafią do MEN tuż przed rozpoczęciem sezonu wakacyjnego. Zakup sprzętu zostanie sfinansowany ze środków unijnych - Europejskiego Funduszu Społecznego. Zasoby finansowe realizowane w ramach funduszy unijnych to jednak nie dar bogatego krewnego - pieniądze pochodzą bowiem ze środków wpłacanych przez wszystkie kraje członkowskie UE do wspólnej puli, a więc również z kieszeni polskich podatników. Koszulka "Tata zamiata" - Sposób wydawania pieniędzy z tego funduszu może bulwersować i powinien zostać skontrolowany. Jesienią ufundowano za te pieniądze gadżety posłom, długopisy, koszulki promujące feminizm z napisami "Tata zamiata" czy coś w tym rodzaju. A później bodajże dofinansowano imprezę ministerstwa pracy - mówi poseł Zbigniew Girzyński (PiS) z Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży. Owa impreza, o której enigmatycznie wspomina parlamentarzysta, to głośny pokaz zorganizowany przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej z okazji obchodów Europejskiego Roku Równych Szans dla Wszystkich. Wówczas gwiazdą przedsięwzięcia dofinansowanego ze środków unijnych był gejowski duet robiący karierę w środowisku warszawskich homoseksualistów. Sprawa wywołała ogromny skandal, być może dlatego MEN postanowiło rozdysponować promocyjne unijne środki w nieco mniej spektakularny i bardziej praktyczny sposób - kupując termosy, walizki etc. W całej sprawie nie widzi nic bulwersującego. - Taka forma promocji jest powszechnie przyjęta przy projektach współfinansowanych z funduszy strukturalnych i często stosowana przez wszystkie instytucje wdrażające fundusze Unii Europejskiej - zapewniają przedstawiciele resortu. - Sprawę należy dokładnie zbadać, wyjaśnić, co skłoniło MEN do tego typu zakupu i czy nie można było unijnego funduszu wypromować w inny sposób, zgodny z celami statutowymi MEN. Można było przecież kupić tysiące zeszytów, podręczników, przyborów szkolnych dla dzieci z ubogich rodzin i byłaby to znakomita promocja - uważa poseł Beata Mazurek (PiS) z sejmowej Komisji ds. Unii Europejskiej. Byle czego urzędnik nie chce Wszystkie zamówione gadżety mają mieć logo Europejskiego Funduszu Społecznego. To najprawdopodobniej jedyna forma "promocji", jaka wiąże się z tym przetargiem. Ale MEN nie chce byle czego. Wszystkie 120 pendrive'ów musi być wyposażonych w opcję archiwizacji i szyfrowania danych i zabezpieczania hasłem, odtwarzacze mp3 muszą mieć funkcje dyktafonu i radia, a pamięć minimum 1 GB. Termosy chce MEN też nie byle jakie, bo izolowane próżniowo, ze stali nierdzewnej z wkładem ze stali szlachetnej i wyposażone w dwa kubki termoizolacyjne. Nie mniejsze wymagania mają też urzędnicy w kwestiach toreb na ramię, powinny być wodoodporne i odporne na ścieranie, koniecznie granatowe, walizki - sto dwadzieścia kompletów po dwie sztuki (mała i większa) - odporne na naciski i uderzenia, tak dopasowane, by jedna mieściła się w drugiej, z możliwością poszerzenia pojemności, kauczukowymi kołami i dwiema nóżkami, zegarek koniecznie wodoszczelny, z szybką mineralną utwardzaną, stalowym spodem i mechanizmem kwarcowym. Całość wysokiej jakości. Chcieliśmy się dowiedzieć, kto personalnie odpowiada za takie zamówienie. To jednak okazało się niemożliwe. Odpowiedź, jaką otrzymaliśmy, dotyczy bowiem całego projektu, nie zaś konkretnego zamówienia. - To jakieś kuriozum! Trudno jest komentować coś takiego, jestem tak zszokowany, że dosłownie brakuje mi słów. Będę domagać się wyjaśnienia, zadam takie pytanie na posiedzeniu Komisji Edukacji, Młodzieży i Nauki. Będzie jednak kłopot, żeby wprost zapytać o to panią minister Hall, bowiem niezwykle rzadko przybywa ona na posiedzenia komisji - mówi poseł Zbigniew Dolata. Wojciech Wybranowski "Nasz Dziennik" 2008-04-17
Autor: wa