Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Przestraszył się sądu?

Treść

Właściciel Polsatu Zygmunt Solorz nie chciał wczoraj zeznawać podczas procesu, który sam wytoczył doradcy premiera ds. bezpieczeństwa prof. Andrzejowi Zybertowiczowi, zarzucając mu naruszenie dóbr osobistych. Socjolog w programie telewizyjnym w listopadzie ubiegłego roku stwierdził, że Solorz działał jako element służb specjalnych. Oceniając wczorajsze zachowanie właściciela Polsatu, Zybertowicz powiedział, iż Solorz boi się konfrontacji. Mimo wezwania przez toruński sąd celem złożenia zeznań Solorz nie stawił się na pierwszą rozprawę w procesie przeciwko prof. Zybertowiczowi. Przez swoich obrońców przekazał jedynie oświadczenie. Stwierdza w nim, że jest "wzburzony" zachowaniem socjologa, który w zeszłym tygodniu zwołał konferencję prasową, na której przedstawił odpowiedź na pozew właściciela Polsatu. Według Solorza, powtórzył wtedy "nieprawdziwe stwierdzenia" i "podjął próbę wpływania na sąd". "W tym stanie nie jestem w stanie zeznawać" - oświadczył szef Polsatu, prosząc o wyznaczenie innego terminu. Zdziwienie, że sam zainteresowany nie pojawił się w sądzie, mimo iż był prawidłowo wezwany, wyraził adwokat Zybertowicza, Wojciech Błaszczyk. Podkreślił on, iż konferencja prasowa jego klienta "w żaden sposób nie stanowiła nacisku na sąd". - Opinia publiczna ma prawo poznania argumentów podnoszonych przez strony - stwierdził, dodając, że jest to spór osób publicznych. Adwokaci reprezentujący Solorza złożyli wniosek o zakazanie prof. Zybertowiczowi publicznego głoszenia tez godzących w ich klienta. Przeciwko temu zaoponował Błaszczyk, stwierdzając, że temat współpracy Solorza ze specsłużbami PRL był przedmiotem artykułów w wielu gazetach i wprowadzenie dzisiaj takiego zakazu wydaje się nieuzasadnione. Adwokat podkreślił, że prof. Zybertowicz zajmuje się w swojej pracy naukowej badaniem wpływu służb specjalnych na życie gospodarcze. W sytuacji, gdyby sąd wprowadził zakaz, niewątpliwie socjolog nie mógłby wygłosić tego referatu. - W tym momencie doszłoby do naruszenia zasady badań naukowych - stwierdził mecenas. Podkreślił, że Solorz jest osobą publiczną i jego sfera prywatności, działań biznesowych podlega pewnemu ograniczeniu. Sąd podejmie decyzję o ewentualnym wprowadzeniu zakazu na tajnym posiedzeniu. Przypuszczalnie nie wcześniej niż za dwa tygodnie. Podczas rozprawy sędzia Irena Mleczko namawiała obie strony do zastanowienia się nad zawarciem ugody. Obrońcy Solorza nie wykluczyli rozważenia tej możliwości, podobnie jak adwokat wykładowcy UMK. Po wyjściu z sali posiedzeń prof. Zybertowicz podał warunki jej zawarcia. - Jako badacz, który zajmuje się tym, co nazywane bywa układem, podtrzymuję tezę, że nie sposób wyjaśnić oszałamiających sukcesów biznesowych Zygmunta Solorza, jego firm bez uwzględnienia powiązań jego osoby i jego firm ze środowiskiem służb specjalnych. Jeśli ta prawda jest do zaakceptowania przez Zygmunta Solorza, to jestem gotów na ugodę i przeproszenie go za błąd techniczny [jakim było przypisanie mu współpracy ze służbami wojskowymi zamiast cywilnymi - przyp. red.]. Ale nie mogę przepraszać za pozostałe elementy mojej wypowiedzi, które są prawdziwe - powiedział naukowiec. - Solorz ma pretensję do mojej tezy, że działał jako element środowiska służb specjalnych. W jaki sposób jako badacz mogę udokumentować tę tezę? Pokazując, że w tym środowisku było pełno osób związanych z służbami. I to jest elementem tego procesu - tłumaczył doradca premiera. Termin kolejnej rozprawy nie jest znany. Sąd dał dwa tygodnie stronom na przedstawienie materiałów dowodowych w postaci stenogramów programu telewizyjnego, w którym występował prof. Andrzej Zybertowicz. Zenon Baranowski "Nasz Dziennik" 2007-09-05

Autor: wa