Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rada nie chodzi na pasku politycznej poprawności

Treść

Zawsze wykonywałem swoje obowiązki zgodnie z obowiązującymi przepisami - mówi Andrzej Przewoźnik, sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, odpierając zarzuty przedstawicieli mniejszości narodowych. Skierowali oni list do resortu kultury, w którym skarżą się, że blokuje on ukraińskie, niemieckie czy litewskie miejsca upamiętnienia. Przewoźnika bronią organizacje kombatanckie, stwierdzając, że dobrze wykonuje swoją trudną misję. List krytykujący Przewoźnika, którego fragmenty przytacza "Rzeczpospolita", wystosowała do resortu kultury Komisja Wspólna Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych. Przedstawiciele mniejszości zarzucają w nim sekretarzowi ROPWiM stosowanie "podwójnych standardów" odnośnie do upamiętniania poległych Polaków i przedstawicieli innych narodowości oraz to, że "świadomie nie podejmuje dialogu z przedstawicielami mniejszości". W rozmowie z gazetą reprezentant mniejszości niemieckiej zarzucał Przewoźnikowi wręcz "nacjonalizm". - To są wolne żarty. Nie zamierzam się tłumaczyć, ponieważ to, co napisano w tym liście, to są po prostu bzdury. Zawsze wykonywałem swoje obowiązki zgodnie z obowiązującymi przepisami - powiedział nam oburzony Przewoźnik. Zwrócił uwagę, że niektórzy chyba zapomnieli, jaki charakter miały takie formacje jak UPA czy SS. - Nie ma przyzwolenia ani zgody na budowę upamiętnień OUN-UPA czy też formacji SS, które są winne popełnienia zbrodni na Narodzie Polskim. Czym innym są sprawy porządkowania grobów, a czym innym takie pomniki - podkreśla. Zapowiedział, że szykuje już odpowiedź na list komisji. Odpowiedź przygotowuje również ministerstwo kultury. - Nie podzielam opinii mniejszości narodowych, dlatego że w żadnej sytuacji Przewoźnik tak się nie zachował - powiedział nam Jerzy Bukowski, rzecznik Ogólnopolskiego Porozumienia Organizacji Kombatanckich. - A to, że broni on polskiej pamięci, to od tego jest Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa - dodaje. Bukowski przyznaje, że jest to trudna funkcja, ponieważ jest to "siedzenie na barykadzie", a Przewoźnik jest także atakowany z drugiej strony, że zbyt ustępuje stronie ukraińskiej czy niemieckiej. - Pan Przewoźnik pełni godnie tę funkcję i każdy atak na niego jest, moim zdaniem, atakiem chybionym - uważa prof. Edward Bakuniak ze Światowego Związku Żołnierzy AK. - Dlatego że jego życzliwe postępowanie, czasami niekonwencjonalne, w różnych sprawach może się komuś wydawać nie po jego myśli - dodaje. - Sporów między panem Przewoźnikiem a Ukraińcami jest co nie miara, dlatego że upamiętnień, które np. chcielibyśmy ustanowić na Wołyniu, jest bardzo dużo, a zgody na nie ze strony władz ukraińskich nie ma - wskazuje. Przedstawiciele mniejszości zarzucają m.in. blokowanie upamiętnienia w miejscowości Łąka Prudnicka. Jednak na tamtejszym pomniku niemieckich żołnierzy z I wojny światowej pojawił się żelazny krzyż. Dlatego Rada nie wyraziła zgody na tego rodzaju upamiętnienie. Piotr Kadlcik z żydowskiej gminy wyznaniowej podniósł sprawę upamiętnienia Józefa Kurasia "Ognia", któremu zarzuca się rzekome mordy na Żydach. Oburzony jest tym Bukowski. - Jest to postać pozytywna dla wszystkich środowisk kombatanckich, które i ja reprezentuję - mówi. - Rozumiem, że może ona być dla niektórych innych środowisk kontrowersyjna, ale badano tę sprawę wielokrotnie i nie stwierdzono żadnych takich sytuacji, o które jest oskarżany Kuraś - podkreśla. Zenon Baranowski "Nasz Dziennik" 2008-12-04

Autor: wa