Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Sobiesiak radził sobie bez pomocy izby

Treść

Stanisław Matuszewski, prezes izby gospodarczej zrzeszającej m.in. operatorów "jednorękich bandytów", zeznał przed hazardową komisją śledczą, że miał świadomość, iż decyzja ministra sportu Mirosława Drzewieckiego o wycofaniu się resortu sportu z pomysłu pobierania dopłat od gier na automatach jest skuteczna. O pozytywnej dla właścicieli "jednorękich bandytów" decyzji Drzewieckiego mówił też biznesmenowi Ryszardowi Sobiesiakowi jego znajomy - były prezes Totalizatora Sportowego Sławomir Sykucki. Problem w tym, że pismo o rezygnacji z dopłat (o którym, jak się okazuje, wiedziała cała branża "jednorękich bandytów") powstało, według tłumaczącego się z jego powstania Drzewieckiego, przez pomyłkę.
Ze swojego pisma z 30 czerwca zeszłego roku Mirosław Drzewiecki wycofał się dopiero ponad dwa miesiące później - 4 września. Stało się to jednak już po tym, jak ówczesny szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariusz Kamiński poinformował premiera Donalda Tuska o tym, co się dzieje wokół dopłat i ustawy hazardowej. - Ucieszyłem się, że były wycofane, bo ktoś zrozumiał, że to jest idiotyczny pomysł - mówił przed hazardową komisją śledczą Stanisław Matuszewski, prezes Izby Gospodarczej Producentów i Operatorów Urządzeń Rozrywkowych. Matuszewski był mile zaskoczony, że dopłat jednak nie będzie. Powiedział przed komisją, iż miał świadomość, że decyzja ministra sportu o wycofaniu się z pomysłu dopłat była skuteczna.
Pismo w sprawie wycofania się z dopłat zostało przesłane z ministerstwa sportu do Ministerstwa Finansów 30 czerwca ubiegłego roku. Głos miał w tej kwestii minister sportu, gdyż to pieniądze pozyskane z rozszerzenia obowiązywania dopłat m.in. o dopłaty zebrane z gier na "jednorękich bandytach" miały zostać wykorzystane na budowę infrastruktury sportowej, czym zawiadywał resort sportu. Wprowadzenie dopłat nie podobało się branży "jednorękich bandytów", w tym także biznesmenowi Ryszardowi Sobiesiakowi, który przekonywał kolegów z Platformy Obywatelskiej, aby zapis o dopłatach z rządowego projektu ustawy hazardowej usunąć. Drzewiecki tłumaczył, że zapis o wycofaniu się, zgodnie z oczekiwaniami jego kolegi od golfa, ministerstwa sportu z dopłat znalazł się w piśmie resortu w wyniku ludzkiego błędu. A pismo miało zawierać jedynie informację dla Ministerstwa Finansów, iż minister sportu rezygnuje z drugiego etapu budowy Narodowego Centrum Sportu. Na co właśnie miały zostać przeznaczone pieniądze z dopłat.
Stanisław Matuszewski, który kieruje Izbą Gospodarczą Producentów i Operatorów Urządzeń Rozrywkowych od jej powstania w 1998 roku zeznał, że nie zna osobiście Ryszarda Sobiesiaka, a firma Sobiesiaków jako jedyna z kilku wśród ponad 40 działających w branży automatów o niskich wygranych nie należy do kierowanej przez niego izby.
Prezes izby chyba jako jeden z nielicznych świadków komisji oświadczył, że z zadowoleniem staje przed śledczymi. A to dlatego, że wreszcie będzie mógł przedstawić publicznie stanowisko prezentowane przez samorząd, który reprezentuje. Tłumaczył, że głos jego izby nie był wysłuchiwany przez stronę rządową przy pracach nad kolejnymi nowelizacjami ustawy hazardowej. Swój czas przed komisją śledczą wykorzystał przede wszystkim do przedstawienia branży automatów do gier w jak najlepszym świetle.
Według Matuszewskiego, na branżę "jednorękich bandytów" prowadzona jest nagonka m.in. poprzez rozpowszechnianie o niej nieprawdziwych informacji. Zaznaczył, że izba zrzesza legalnie działające firmy, które zatrudniają pracowników i płacą podatki. Wyliczał, że służba celna ujawniła w 2005 roku, iż nielegalnych automatów do gier było 15 procent, a już w 2008 r. - niecałe 1,5 procent. Stwierdził, iż nie przypomina sobie, być może poza jednym przypadkiem, by prokuratura prowadziła jakieś postępowanie w sprawie nieprawidłowości w firmach operujących "jednorękimi bandytami", kwestionował możliwość prania w tym biznesie brudnych pieniędzy, mówił, iż nie ma żadnych danych na temat uzależniania się od gier na automatach. Skarżył się również na to, że firmy branży "jednorękich bandytów" nękane są kontrolami ze strony służby celnej, skarbówki, inspekcji pracy i sanitarnej, straży pożarnej i kominiarzy. Skrytykował także uchwaloną w błyskawicznym tempie pod koniec ubiegłego roku ustawę hazardową. Według Matuszewskiego, uderzając w drobny hazard, promuje ona ciężki hazard, do którego dochodzi w kasynach.
Zdaniem prezesa izby gospodarczej, wszelkie działania promujące wideoloterie eliminowałyby firmy prowadzące automaty o niskich wygranych. Wideoloterie, które zgodnie z nową obowiązującą ustawą są zakazane, miałby wprowadzać państwowy Totalizator Sportowy. Automaty o niskich wygranych to z kolei domena firm prywatnych.
Stanisław Matuszewski był też kolejnym świadkiem przed komisją śledczą, który zeznał, że to Zbigniew Chlebowski złożył w 2002 roku na posiedzeniu podkomisji Komisji Finansów Publicznych ustnie poprawkę, aby obniżyć ryczałtowy podatek od automatów o niskich wygranych z 200 euro miesięcznie od jednego automatu do 50 euro. Zaznaczył, że sam rozmawiał z Chlebowskim o tym, aby ten podatek obniżyć. Dodał, iż później na posiedzeniu komisji finansów Chlebowski ze swojej poprawki się wycofywał. Do zgłoszenia tej poprawki Chlebowski się nie przyznaje i wskazuje, że jej autorką jest posłanka SLD Anita Błochowiak. Na poparcie swoich słów przedstawiał komisji materiały Kancelarii Sejmu. Przeciwnie twierdzili członkowie i urzędnicy ówczesnego rządu SLD - że autorem poprawki był Chlebowski, potwierdzając swoje zeznania materiałami Ministerstwa Finansów.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2010-03-24

Autor: jc