Przejdź do treści
Przejdź do stopki

"Sprzedać własną matkę", czyli liberalizm i jego pseudoterapie

Treść

Liberalizmowi nie zależy nie tylko na religii, ale też na uczciwej filozofii i rzetelnej nauce. Nie tylko nie zależy, ale je zwalcza często w sposób ukryty. Obawia się on bowiem panicznie myślenia opartego na realistycznych zasadach istnienia bytu i obiektywnym świecie wartości. Stąd wszędzie - za sprawą liberalnej propagandy - króluje utylitaryzm i pragmatyzm, oficjalna filozofia uniwersytetów amerykańskich. Takie myślenie sprzyja już u podstaw manipulacji czy automanipulacji. Ostatecznie zaś - panmanipulacji obecnej nachalnie w reklamie czy w mediach, zbyt często opartej na motywach seksualnych. To z kolei sprzyja panseksualizmowi (propagowanemu także w kulturze masowej przez Dana Browna czy Paulo Coelho) deprawującemu wielu, tak by przestali kierować się radykalizmem Ewangelii i jej zbawczym orędziem, które jednak stawia człowiekowi trudne wymagania. Co sprzyja tej antyewangelizacji? Jak zauważa Jacek Banaś, jednym z zasadniczych - choć nie zawsze wskazywanym wprost - wątków składających się na osnowę teorii liberalizmu jest pogląd określany w filozofii mianem woluntaryzmu. Prymat woli nad intelektem, a w konsekwencji absolutyzacja ludzkiej wolności to jedna z podstawowych tez ideologii liberalnej. Jest to jednak błąd filozoficzny i teologiczny, który potępił Jan Paweł II w encyklice "Veritatis splendor". Liberalnym "przemianom" człowieka - aby coraz więcej kupował i sprzedawał (także usługi seksualne lub ludzkie organy), aby z każdego uczynić kupca czy lichwiarza (wszystko jedno - byle powiększać własny kapitał i tzw. wzrost gospodarczy), aby już dziecko, młody człowiek na emigracji czy starzec, który niedawno kupił sobie komputer, żyli głównie euforią mentalności biznesu i kultu pieniądza - odpowiadają adekwatne, popierane i propagowane przez liberałów "psychotechniki". Odpowiada więc temu cały ciąg manipulacyjnych pseudoterapii dotyczących "umysłu" i "ciała", zwanych holistycznymi, co myli się często z całościowością wizją chrześcijańską. Lekceważą one realizm i obiektywizm ludzkiego rozumu w imię woluntarystycznego i jednocześnie interesownego widzimisię, które i tak oddają skrupulatnie w niewolę nikomu nie znanej "energii kosmicznej". Tak rodzi się bałwochwalstwo, ukryte jednak za manipulacją językową przypominającą tylko na pozór język nauki. Liberałowie uwielbiają jednak estetyczne pozory i językowe manipulacje. Przy akceptacji takiej mentalności natychmiast jednak stajemy się magami, którzy w Harrym Potterze odnajdują najgłębsze pokrewieństwo. Finansowe słupki liczb przemieniają się w numerologię, woluntaryzm zaś w magiczną wolę mocy. Dlatego nie chodzi o zwykły błąd filozoficzny czy teologiczny. W istocie bowiem owe teorie i praktyki są formą fałszywej i mrocznej religijnej inicjacji, ale też antropologicznie przejrzystej deprawacji osoby ludzkiej, co tworzy nowe problemy, cierpienia, a nawet grzechy o niewyobrażalnych i nieprzewidywalnych konsekwencjach. Jedną z błędnych metod służących relatywistycznym i manipulatywnym celom liberalizmu jest Neurolingwistyczne Programowanie, czyli w skrócie - NLP. Manipulacje pseudopsychologiczne czy magia? Analiza pokazuje, że ta "psychotechnika" jest - tak jak wiele innych - niepoważna. Kryje się za nią jakby dywan pozszywany z łat najrozmaitszych modeli myślenia. Mimo to NLP sukcesywnie rozbudowuje swoje wpływy w kręgach gospodarki, w szkołach, instytucjach kształcących nauczycieli, klinikach i kościołach. Według psychologa dr. Tomasza Witkowskiego, który od dawna krytycznie bada NLP, jest ono manipulacją i automanipulacją, która podniesiona została tu do rangi zasady będącej teoretycznym uzasadnieniem dla nagannych moralnie postaw. Chodzi o to, by mieć wszystko. Wszystko kupić, a zwłaszcza sprzedać. Nie wykluczając własnej matki. W tym celu NLP-erzy usiłują przedefiniować pojęcie manipulacji, rozciągając absurdalnie jego zakres. "Wszystko jest manipulacją" - głoszą. Nie można nie wywierać wpływu. "Każda obecna wszędzie komunikacja jest wywieraniem wpływu" (Andrzej Batko). "Każdy komunikat wywołuje odpowiedź i przez to jest manipulacją" (Grzegorz Halkiew). W ten sposób jedna z podstawowych zasad Neurolingwistycznego Programowania - "nie można nie komunikować" - jest wypierana przez zasadę "nie można nie manipulować" (taką ewolucję NLP obserwuje się w wielu krajach). A skoro nie można nie manipulować, skoro jesteśmy manipulowani i sami manipulujemy, to - jak argumentują NLP-erzy - róbmy to w pełni świadomie i skutecznie, róbmy lepiej niż inni (Robert Gołaś). W NLP głosi się, że nie da się popełnić błędu, bo "nie ma błędów, są tylko doświadczenia". Tym samym cokolwiek byś nie zrobił, zrobisz dobrze. Jeśli krzywdzisz innych, to nie jest to błąd, jesteś przecież skuteczny, a wszyscy wzbogaciliśmy się o nowe doświadczenie. I rzeczywiście robią. Uczą, jak w pięć minut trwale pozbywać się poczucia winy, skutecznie się odkochać i wytworzyć w drugiej osobie magnetyczny pociąg do siebie (także w kilka minut). Jako pochodna NLP powstała NLS - neuro-linguistic seduction, czyli neurolingwistyczne uwodzenie. Jest to manipulacja i grzech jednocześnie, prostytucja nie tylko cielesna, ale i duchowa. I tak zbliżamy się do magii, którą też można określić jako "manipulację sacrum" (M. Introvigne). Człowiek zaś jest istotą sakralną w całości, zarówno w wymiarze duchowym, jak i cielesnym. Tomasz Witkowski zadaje w tym kontekście pytanie, dlaczego właśnie NLP jest wykorzystywane jako szyld w tego rodzaju działaniach? Jak do tej pory żadna szkoła terapeutyczna czy teoretyczna nie zasłużyła sobie na takie powodzenie wśród adeptów manipulacji, żaden nurt teoretyczny nie zaowocował taką liczbą komercyjnych przedsięwzięć zapewniających o możliwościach manipulowania innymi. Czy NLP może więc pomagać innym? Co to jednak znaczy "pomagać"? Agencje towarzyskie też swoiście pomagają. Ważki punkt krytyczny NLP jako terapii "krótkoterminowej" (cóż na nowomowa!) leży w tym, że brak jest tu diagnozy, tak jak w prawdziwej psychoterapii. Uniemożliwia to zresztą dogmatyczny relatywizm, ukryty w samej istocie NLP. A bez diagnozy nie można rozstrzygnąć, czym jest dany symptom i problem, który za nim się kryje. Bez odpowiedniej wiedzy fachowej i starannego odniesienia do osobistego rozwoju klienta nie można rozpoznać ciężkich chorób. Pociąga to za sobą niebezpieczeństwo leczenia powierzchownego i nieodpowiedniego do faktycznej choroby. Stąd lekarstwo może być groźniejsze od samej choroby. Jak napisałem przed laty w "Encyklopedii "białych plam"" - fałszywy optymizm antropologiczny zawarty w NLP jest całkowicie sprzeczny z tradycją chrześcijańską, bo "pomija tendencyjnie rzeczywistość grzechu i zwodzenia duchowego". Jest to bardzo niebezpieczne. Tym bardziej zadziwiający jest fakt, że NLP rozprzestrzenia się dzisiaj coraz bardziej w gospodarce, kształceniu pedagogicznym, a nawet wewnątrz kościołów. Karmelita o. Luis Jorge Gonzalez, autor licznych książek o NLP w języku angielskim, które ukazały się w Kenii, Meksyku i na Filipinach, jest jednym z wielu przykładów na to, że idee NLP przeniknęły także do kościołów chrześcijańskich. To, jakie wskazówki życiowe przekazują ludziom przedstawiciele NLP, jest straszne i skandaliczne. Dla przykładu w książkach Gonzaleza można znaleźć następujące rady: - podczas trudnej rozmowy telefonicznej należy trzymać słuchawkę przy prawym uchu, jeśli chce się uzyskać bardziej obiektywny dostęp do tego, co się usłyszało - ponieważ prawe ucho ma bezpośrednie połączenie z lewą półkulą mózgu, która odpowiada za myślenie analityczne. Jeśli jednak słyszy się coś, co jest smutne, powinno się przyłożyć słuchawkę do lewego ucha, jeśli chcemy zareagować bardziej emocjonalnie - ponieważ tutaj dominuje kontakt z prawą półkulą, gdzie mają swoją siedzibę uczucia. W jednej z książek na temat zdrowia ten sam duchowny daje m.in. epicko rozwiniętą wskazówkę, aby każdego ranka rozmawiać ze swoim systemem immunologicznym, wzmacniać go, dodawać mu odwagi i nie zapomnieć także podziękować mu za dotychczasową dobrą pracę. Na koniec należy się z nim pożegnać trzykrotnym "Do widzenia" i obiecać spotkanie następnego dnia. Ojciec Gonzalez jednak w sposób całkowicie niekompetentny miesza porządek duchowy z psychologicznym, w czym jest podobny do Anselma Grüna. Wykazuje katastrofalną nieznajomość metodologii nauk. Przyczynia się w ten sposób do zamętu w Kościele, zwłaszcza że NLP nie jest żadną psychologią, ale raczej niebezpieczną pseudoduchowością, symetrycznie przeciwną wobec mistyki karmelitańskiej, która jest w taki sposób swoiście zdradzana. Pseudoduchowosć pod maską pseudoterapii Granica między rozwojem potencjału mózgu inspirowanym biologią a duchowością New Age jest więc dosyć płynna. Stąd wiele osób odwołujących się do Neurolingwistycznego Programowania (NLP) szuka inspiracji w "poszukiwaniach duchowych" opartych na mapach "nieświadomości" czy "nadświadomości". W internecie można znaleźć ogłoszenia o spotkaniach zachęcających do udziału w eksperymentach łączenia NLP z magią i hipnozą. Nie jest to trudne, skoro zarówno NLP i jemu podobne teorie mówią o nieskończonej potędze Wyższego Ja (nadświadomości), podobnie jak magia Kahunów, która w opracowaniu Maksa Longa przemawia tym samym językiem. Stąd informacje o szkoleniach neurolingwistycznych sąsiadują z kursami chodzenia po ogniu czy wróżbiarstwa oraz innych. Jak zauważa Dariusz Zalewski, odwołująca się do mózgu materialistyczna wizja człowieka potrafi w najbardziej nieoczekiwanym momencie pokazać swoje quasi-religijne oblicze, gdzie ubóstwia się możliwości człowieka. Może być ono oparte na ubóstwionej energii kosmicznej, w wewnętrznym związku z deifikacją człowieka. Widzimy to na przykładzie Kinezjologii Edukacyjnej, gdzie także wspomina się o rzekomej potędze nadświadomości. Okazuje się, iż nie zawsze chodzi o zoptymalizowanie nauczania w zgodzie z preferencjami mózgu i systemu nerwowego, lecz rozwinięcie potencjału własnego "ja", zanurzonego w ubóstwionej energii uniwersalnej (jest to swoisty dogmat każdego ezoteryzmu). W książce E. Ballinger "Wesoła gimnastyka. Rusz się i ucz się. Łatwa droga do sukcesu w nauce" adresowanej do dzieci znajdujemy ćwiczenie określane "punkty pozytywne". Autor zaleca trzymanie punktów nad brwiami zawsze, gdy nas coś martwi, czegoś się boimy lub przed sprawdzianem czy egzaminem, zapewnia, że po minucie poczujemy rozluźnienie i przypływ pozytywnych myśli. W ćwiczeniu tym zachęca się dziecko do "dotknięcia opuszkiem kciuka paznokcia palca serdecznego, aby uzyskać podobny pogłębiony, relaksujący efekt" (E. Ballinger, Wesoła gimnastyka. Rusz się i ucz się. Łatwa droga do sukcesu w nauce, Warszawa, Międzynarodowy Instytut NeuroKinezjologii Rozwoju Ruchowego i Integracji Odruchów 2004, s. 17). Dlaczego jednak w Kinezjologii dotykanie dwóch punktów na czole ma mieć tak silne znaczenie w redukcji stresu i dlaczego należy łączyć dwa palce, aby zwiększyć moc oddziaływania? - zapytuje w jednej ze swoich publikacji R. Borowiecka. Okazuje się, że ten sposób ułożenia palców to stymulacja mudry ziemi stosowana przez uzdrowicieli dla redukcji: stresu, słabości psychicznej, braku zaufania do samego siebie. Mudry należą do tradycji Ayurvedy. Mądrość Ayurvedy pochodzi od dawnych mędrców - Riszich, którzy osiągnęli ją drogą intuicyjną bezpośrednio ze świadomości kosmicznej. Każdy palec ma tam swój odpowiednik w jednym z pięciu elementów makrokosmosu. Tak więc: kciuk jest odpowiednikiem ognia (słońca), palec wskazujący - odpowiednikiem powietrza, palec środkowy - nieba (eteru), palec serdeczny - ziemi, mały palec - wody. Tradycyjna medycyna hinduska opiera się na obserwacji, iż większość chorób powodowana jest przez zachwianie równowagi mikrokosmosu ciała ludzkiego wynikającej ze złego odżywiania, problemów psycho-fizyczno-duchowych. Ułożenie palców w odpowiedniej pozycji uruchamia w organizmie siły, które przywracają zachwianą równowagę i leczą... Przypuszcza się więc, że mudry mają związek z obrzędami wedyjskimi; wierzono bowiem, że ruchy rąk połączone z recytacją mantr posiadają moc magiczną. Mudry w rytualnych hinduistycznych modłach do boga (pudźa) mają za cel połączenie zewnętrznej postawy z wyobrażeniami duchowymi (hinduizm). Są one środkiem pomocniczym do skupienia myśli na bogu (buddzie) czy bóstwie (duchu). Mudry posiadają więc wyraźnie charakter inicjacyjny. W ten sposób następuje ingerencja w wymiar duchowy i religijny, co próbuje się ukryć pod płaszczykiem pseudonaukowej nowomowy. Współcześnie mudry są więc popularyzowane w formie pseudonaukowej jako rzekome nośniki kosmicznej czy duchowej energii. Praktyki inicjacyjne nazwano bezprawnie "ćwiczeniami energetycznymi". Według C. Pilara, w pierwotnym znaczeniu "mudry to sposób rytualnego ułożenia palców do oddawania czci bóstwom hinduistycznym", obecnie zaś "mudry hinduistyczne degradowane są do narzędzia, za pomocą którego można podnieść poziom energii" (C. Pilar, Ezoteryzm a chrześcijaństwo, Kraków 2002, s. 111-112). Omawiane metody charakteryzuje więc mieszanie poglądów ezoteryczno-okultystycznych ze współczesną neurologią, która jest zresztą interpretowana fałszywie i niekompetentnie. W konsekwencji otrzymujemy coś na kształt bio-okultyzmu. Okultystyczna biologia jest u podstaw antropologii czakramów i meridianów, popularnych w Kinezjologii, ale też w wielu okultystycznych sektach. Sugeruje się, jakoby dawne wierzenia o podłożu panteistycznym miały dzisiaj znaleźć "potwierdzenie" w laboratoriach uniwersyteckich, co jest nieuprawnioną nadinterpretacją, jak ocenia to D. Zalewski, odwołując się zresztą do moich pozycji. Stąd analogie i paralele newagowskie widoczne są we wspomnianej Kinezjologii Edukacyjnej, która chętnie współpracuje z NLP. Jej twórca Paul E. Dennison stworzył zestaw ćwiczeń zwany Gimnastyką Mózgu, który ma służyć "wspieraniu uczenia się", inspirując się m.in. akupresurą i akupunkturą. Chodzi tu też o powiązania Kinezjologii z metodą "Dotyk dla Zdrowia" odwołującą się do chińskiej nauki o meridianach (zob. więcej A. Posacki, Psychologia i New Age, Gdańsk 2007). W konsekwencji Kinezjologia Edukacyjna koresponduje w sposób niemalże konieczny z wieloma formami okultyzmu (na antropologii meridianów oparte są m.in. sztuki walki), który jest często praktykowany przez kinezjologów (reiki, Hellinger, polarity, terapia czaszkowo-krzyżowa - oparta na orientalnym światopoglądzie Ayurwedy oraz terapiach ezoterycznych), który wzoruje się na podobnym monizmie lub przyciąga je na zasadzie wewnętrznej korespondencji, a nawet ukrytej konieczności. Jest tu wewnętrzna korespondencja z ideologią ezoteryzmu, w tym także z ruchem New Age. Nieprzypadkowo więc do koncepcji ezoterycznych zaliczają Kinezjologię Edukacyjną wybitni badacze obszaru niemieckojęzycznego, jak B. Grom czy C. Pilar. Badania socjologiczne wykazują, że do gabinetów wróżbiarskich, często utrzymujących kontakty z bioenergoterapeutami (bioenergoterapia, Dotyk dla Zdrowia), zielarzami, kręgarzami czy uzdrowicielami różnych specjalności (np. leczących akupunkturą, akupresurą, irydologią, homeopatią, reiki) przychodzą niekiedy ludzie chorzy. Po otrzymaniu pociechy i "zastrzyku optymizmu" zostają skierowani do któregoś ze specjalistów stosujących niekonwencjonalne metody leczenia. Uzyskują też wskazówki, jak np. zadbać o swoje zdrowie psychiczne i fizyczne oraz jaką literaturę czytać. Istotnym faktem jest to, że wróżbita wskazuje im przy tej okazji literaturę z zakresu szeroko pojętego okultyzmu, propagując ideologię bioprądów, radiestezji, meridianów, czakramów, aury czy wpływu kamieni szlachetnych na zdrowie. Poleca też często literaturę opisującą eksperymentalne poznawanie własnych możliwości duchowych, sztukę doskonalenia umysłu (w tym Metodę Silvy czy NLP). Korespondencja z ideologią Kinezjologii Edukacyjnej jest tu oczywista. W 1996 roku ministerstwo edukacji Szlezwika-Holsztynu negatywnie oceniło Kinezjologię Edukacyjną. Przypisując jej ideologiczny i światopoglądowy charakter, zabroniło wprowadzania do szkół testu mięśniowego i wspominanych "ćwiczeń energetyzujących", a szkołom przypomniało o tym, że nie wolno im polecać prywatnych placówek. W rozporządzeniu ministerstwo zajmuje stanowisko w sprawie innej kontrowersyjnej techniki, jaką jest Neurolingwistyczne Programowanie (NLP). Program NLP jest, według minister Gyde Köster, konglomeratem różnych technik, a nie czystą metodą. Wnioski takie powstały w oparciu o badania przeprowadzone 21 sierpnia 1996 r. w Kilonii przez Landesinstitut Schleswig-Holstein für Praxis und Theorie der Schule (Krajowy Instytut Szlezwik-Holsztyn dla Praktyki i Teorii Szkolnictwa). Badania te miały tytuł "Psychotechniken in der Schule? NLP und Kinesiologie auf dem Prüfstand" (Psychotechniki w szkole? NLP i Kinezjologia pod obstrzałem). Z kolei w 2001 roku problematyką Kinezjologii Edukacyjnej zajęła się Komisja Europejska do spraw Zwalczania Sekt. [por. EU Kommision: Ständiger Interministerieller Ausschuss zur Bekämpfung von Sekten (MILS), 2001, s. 20, www.antisectes.net/mils 2001 (German)]. W swoim raporcie Komisja stwierdza, że działania Kinezjologii podobne są do działań i funkcjonowania sekt. Te osoby, które zapłaciły i ukończyły określoną liczbę szkoleń, otrzymują pomoc w stworzeniu grupy stałych klientów (pacjentów). Początkowo mają to być tylko dzieci, a następnie również osoby dorosłe mają znaleźć się w kręgu potencjalnych klientów. Zwrócili uwagę komisarzowi do spraw dzieci (Defenseure des enfants), że jest to zjawisko wysoce niepokojące, ponieważ kinezjolodzy, nastawieni na duży zysk, znajdują często swoich klientów wśród osób zdesperowanych, które szukają pomocy bez oglądania się na koszty związane z terapią. Sama metoda oparta jest na wątpliwych założeniach (K. Rychetsky). Konkludując, można z całą pewnością stwierdzić, że w okultystycznych sektach odnajdujemy te same praktyki, co w propagowanych przez liberałów pseudoterapiach. Odzwierciedlają one ducha liberalizmu, niepozbawionego odniesień do ideologii satanistycznych, co można udowodnić naukowo. Liberalizm jest bowiem bliski lucyferycznemu w swej istocie libertynizmowi. Ale o tym innym razem. ks. Aleksander Posacki SJ "Nasz Dziennik" 2008-03-07

Autor: wa