Trzeba nazwać zło po imieniu
Treść
Z ks. dr. Piotrem Kieniewiczem z Katedry Teologii Życia Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II rozmawia Anna Ambroziak Jak Ksiądz ocenia sam pomysł zorganizowania wykładów na temat ruchów promujących homoseksualizm? - Można przewidywać, że będzie to program starający się ukazać homoseksualizm jako rzecz normalną i dobrą. Myślę, że zarówno samo powstanie takiego programu, jak i jego realizacja są obliczone na "zmiękczanie" społeczeństwa przez przyzwyczajanie go do homoseksualizmu jako zjawiska naturalnego i powszechnego i w gruncie rzeczy niczym się nieróżniącego od heteroseksualizmu. Jest to niewątpliwie działanie szkodliwe. Czy studenci powinni na te wykłady pójść? - Uważam, że katolicy nie powinni brać udziału w takich przedsięwzięciach ani jako studenci, ani jako wykładowcy, żeby nie stwarzać wrażenia popierania takich postaw. Ponieważ zaś te studia są płatne, byłoby to wspieranie lobby homoseksualnego. Nie ma to nic wspólnego z brakiem tolerancji dla osób homoseksualnych jako osób. Jeżeli rozpoznaję, że coś jest złe, to nazywam to zło po imieniu, jednocześnie szanując osobę, która to zło popełnia. Jedną rzeczą jest szacunek dla osoby, a drugą - nazywanie rzeczy po imieniu. Organizatorzy wykładów postulują utworzenie odrębnego kierunku studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim, w ramach którego przewiduje się nauczanie studentów o ruchach gejowskich. - Powtarzam, że będzie to "zmiękczanie" społeczeństwa, by przyzwyczaić je do homoseksualizmu jako normalnego zjawiska. Obawy są o tyle realne, że zjawisko "zmiękczania" jest ostatnio bardzo upowszechnione, a fala eskalacji oskarżeń dotyka już sam Watykan, któremu zarzuca się niemal prześladowania osób homoseksualnych. Myślę, że tego kierunku nie uda się jednak zorganizować tak szybko. Jeżeli oni występują z takim projektem teraz, to na pewno nie będzie można go otworzyć od następnego roku akademickiego, gdyż naruszałoby to zasady rekrutacji, o których mówi ustawa o szkolnictwie wyższym. Warunki rekrutacji muszą być znane na rok naprzód. Gdyby zatem miał powstać nowy kierunek studiów, to realnie mógłby on zaistnieć dopiero w roku akademickim 2010/2011. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-12-12
Autor: wa