Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Trzech na wolności

Treść

Starsi szeregowi: Jacek J., Robert B. i Damian L. - podejrzani o ostrzelanie wioski Nanghar Khel, opuszczą areszt. Tak zadecydował wczoraj Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie. W areszcie pozostaną czterej żołnierze: chorąży Andrzej O., plutonowy Tomasz B., kapitan Olgierd C. i podporucznik Łukasz B. Generał Sławomir Petelicki podkreślił, że nie traci nadziei na sprawiedliwość i cieszy się, że żołnierze odzyskali wolność. - Nasi żołnierze przynoszą nam zaszczyt, musimy popierać naszych żołnierzy, bo oni walczą o nasze życie - podkreślił w związku z odbywającym się procesem. Dodał jednak, że jest mu bardzo smutno, że część z nich pozostanie w areszcie. - To nie są mordercy, oni nie weszli do wioski i nie strzelali do cywilów. Za tę sprawę powinni odpowiedzieć ci, którzy zaopatrzyli ich w wadliwy sprzęt - stwierdził generał. Wyraził jednocześnie rozczarowanie decyzją sądu, choć cieszy się, że przynajmniej trzech żołnierzy wyszło na wolność. W sierpniu ubiegłego roku, w wyniku ostrzału afgańskiej wioski Nanghar Khel, zginęło ośmioro cywilów. W listopadzie prokuratura zatrzymała i aresztowała sześciu komandosów z bielskiego batalionu desantowo-szturmowego pod zarzutem zbrodni wojennej. Damian L. jako jedyny z całej siódemki nie ma postawionego zarzutu zabójstwa ludności cywilnej, tylko ataku na niebroniony obiekt cywilny. Prokuratorzy chcą zakończyć śledztwo do końca czerwca. Według nich, wciąż zachodzi obawa matactwa i ucieczki podejrzanych, dlatego chcą zatrzymać żołnierzy w areszcie. Przeciwne zdanie mają natomiast obrońcy wojskowych, którzy liczą na ich wypuszczenie. - Mam nadzieję, że sąd przeanalizuje całą sytuację, wyciągnie stosowne wnioski i uwolni tych żołnierzy, aby mogli wrócić do domów - mówił przed posiedzeniem sądu jeden z adwokatów, Piotr Kruszyński. JAC, PAP "Nasz Dziennik" 2008-05-10

Autor: wa