Przejdź do treści
Przejdź do stopki

UE musi zacząć dostrzegać i akceptować nasze interesy

Treść

Paweł Szaniawski: Polska zablokowała nową umowę Unii Europejskiej z Rosją, ponieważ Moskwa nie zmieniła stanowiska w sprawie embarga na import polskiego mięsa. Warto było stawiać się Rosji - stawiając weto? Aleksander Szczygło: Po wejściu Polski do UE i NATO sytuacja międzynarodowa wymusza reorientację polskiej polityki zagranicznej. Trzeba pamiętać, że nic nie stoi w miejscu - szczególnie w tak dynamicznym obszarze, jak współpraca 25 krajów. Uczenie się obecności dziesięciu nowych krajów przez piętnastu starych członków Wspólnoty jest procesem. To musiało spowodować zmiany nieformalne. Wytworzyło się przekonanie, że 0 swoje interesy mogą walczyć kraje duże 1 ze starej UE, a nowi członkowie mają się przyglądać i uczyć. Zaczyna się jednak okazywać, że każdy z krajów unijnych ma swoje interesy gospodarcze oraz polityczne - także Polska. Decyzja rządu polskiego wynikająca z obiektywnej oceny postawy Rosji jest tego efektem. My musimy dbać o własne dobro, a Unia musi zacząć to dostrzegać i akceptować. Komentatorzy polityczni podkreślają jednak, że potwierdziliśmy opinię Polaków jako rusofobicznego narodu, który nawet sam przeciw wszystkim będzie szedł na udry z Moskwą. A - zdaniem części ekspertów - silniej działa groźba weta niż sama decyzja o jego zastosowaniu. Nie zgadzam się z taką oceną. Ci słynni komentatorzy przez ostatnich kilkanaście lat opisywali polską politykę zagraniczną w kategoriach konieczności ciągłych kompromisów, które oznaczały tak naprawdę ustępstwa tylko z naszej strony. Na szczęście to się zmienia. Wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego Jacek Saryusz-Wolski z Platformy Obywatelskiej uważa, że Polska postąpiła w tej sytuacji słusznie, stawiając weto. A tę opinię sobie cenię ze względu na jego wieloletnie doświadczenie w zajmowaniu się sprawami Unii. Widoczne było, że przedstawiciele Komisji Europejskiej w rozmowach z Rosją mówili coś, co się podobało Rosji, a w rozmowach z nami to, czego w ich mniemaniu my oczekiwaliśmy. Ale za tym nie szły żadne działania. Nie można kontynuować takiej nierozsądnej gry polegającej na akceptowaniu sytuacji, w której przy wypracowywaniu stanowiska całej Unii bierze się pod uwagę jedynie interesy silnych, zakorzenionych od lat członków Unii, a ignoruje nasze potrzeby. Poza tym dla polskiego rządu najważniejsze są opinie Polaków, a nie te krążące wśród komentatorów czy eurokratów. Jednak to właśnie głosy analityków, którzy recenzują decyzje i zachowania władzy, w znacznym stopniu kształtują postawy Polaków. Także względem posunięć głowy państwa? Niestety, część mediów jest z góry nieprzychylnie nastawiona do prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jaskrawo widać to, kiedy porównujemy brak proporcji w prezentowaniu działań obecnego i poprzedniego prezydenta. Drobne niezręczności jednego są rozdymane do rozmiaru narodowej katastrofy, a poważne wpadki drugiego są zbywane milczeniem lub bagatelizowane. Proszę o przykłady. Ten, który jest najsmutniejszy dla prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, to składanie wieńców w Charkowie, kiedy był pijany. To zdarzenie nie było szeroko prezentowane ani komentowane przez polskie media. Podobnie było w Mińsku, gdzie prezydent próbował wejść do swojej limuzyny przez bagażnik, oraz ze zdjęciami z lądowania prezydenckiego helikoptera pod Kaliszem w 1997 roku i żartami, jakie on oraz jego świta stroili sobie z papieża. We wtorek sąd uchylił decyzję o umorzeniu procesu o zniewagę Jana Pawła II i uczuć religijnych Polaków przez obecnego eurodeputowanego Marka Siwca, który "całował ziemię kaliską". I słusznie, ponieważ to przywracanie pewnej proporcji dopuszczalnych zachowań. Takie ograniczenia dotyczyć powinny także, a może nawet przede wszystkim, osób publicznych. Wyśmiewanie się z wiary, nieza -leżnie od tego, czy ktoś ją podziela, czy nie, jest w największym stopniu niewłaściwe. Z drugiej strony, po tym zdarzeniu sami Polacy zweryfikowali Kwaśniewskiego w 2000 roku. To daje do myślenia. Sądzi Pan, że wybór Kwaśniewskiego na drugą kadencję to efekt milczenia mediów w tej sprawie? Przecież zarówno zdjęcia pokazujące byłego prezydenta, który nakłania Siwca do parodiowania papieża, jak i pijanego Kwaśniewskiego w Charkowie puszczał w kółko w swoich spotach wyborczych Marian Krzaklewski. Ale tego typu przekaz traktowany jest jako część kampanii, która ma zaszkodzić kontrkandydatowi. Zupełnie inny wpływ na opinię publiczną mają takie filmy wyborcze, a inaczej ludzie odbierają materiały informacyjne przekazywane w czasie, kiedy coś się dzieje. A jakie niezręczności ze strony prezydenta Kaczyńskiego zostały nieproporcjonalnie wyolbrzymione? Weźmy sprawę nie tyle niezręczności co przekłamań dotyczących tłumaczenia wypowiedzi prezydenta w Londynie, bo ona dobrze ilustruje pewien mechanizm działania części mediów w naszym kraju. Kiedy coś się dzieje wokół Polski, by nadać temu silniejszy oddźwięk, ktoś stąd nadaje temat na Zachód. Tam jest to opisywane i wraca nad Wisłę jako opinia Zachodu. W czasie ostatniej wizyty w Wielkiej Brytanii wszystko wyszło dobrze, ale ktoś uznał, że prezydent Kaczyński nie może mieć sukcesu. Dlatego postanowiono wykreować wydarzenie przez przypisanie prezydentowi nieprzychylnych słów na temat Polaków na Wyspach, których wcale nie wypowiedział. I znowu jak taranem posłużono się zachodnią prasą. Na szczęście całą sprawę dało się odkłamać w ciągu jednego dnia. Wystarczyło sięgnąć do oryginalnych nagrań słów prezydenta. Także w lutym, kiedy prezydent leciał do Stanów Zjednoczonych, głównym problemem części polskich mediów było, że małżonka prezydenta weszła na pokład samolotu z jakąś reklamówką. Później okazało się, że pani Maria Kaczyńska w ogóle nie leci i weszła tylko na chwilę pożegnać się z mężem. Wizyta okazała się sukcesem, ale komentatorzy rozprawiali głównie o foliowej torebce. Dla niektórych mediów niemal obsesją stało się szukanie w każdym zdarzeniu czegoś, za pomocą czego można uderzyć w prezydenta. Sprawa owej reklamówki z nadrukiem domu handlowego znalazła finał w programie Szymona Majewskiego. Satyryk zasugerował, że w osławionej torbie były kanapki. Pierwsza dama wykazała się dystansem do całej sytuacji, wysyłając Majewskiemu list i porcję kanapek z instrukcją, by nie nakruszył. Czy prezydent Kaczyński ma podobne podejście do żartów na swój temat w "Szymon Majewski Show"? Tak, również ma do siebie dystans i reaguje rozbawieniem. Majewski z reguły nie przekracza granicy dobrego smaku, a większość jego gagów jest dowcipna. Nie ma nic złego w obśmiewaniu przywar, bo każdy z nas jakieś ma. Zaskoczyło Pana, że były prezes Trybunału Konstytucyjnego Marek Safjan otrzymał nagrodę Kisiela jako polityk? Prezes Safjan zapewne powie, że nie jest politykiem, ale ja uważam, że tak. Orzeczenia Trybunału od jakiegoś czasu miały charakter tylko i wyłącznie polityczny. A już niedawne wypowiedzi Marka Safjana w sprawie ordynacji wyborczej były skrajnie niebezpieczne, bo groziły tym, że wybory w ogóle się nie odbędą. Od pewnego momentu prezes Safjan mylił role sędziego Trybunału Konstytucyjnego i polityka, a za punkt honoru stawiał sobie, by Trybunał stał się niezależny od zdrowego rozsądku. Jaki sens miało podpisywanie ustawy lustracyjnej i jednocześnie przyznawanie, że to nie jest dobra ustawa? W przypadku każdej ustawy dokonuje się oceny, czy liczba potencjalnych skutków negatywnych jest do naprawienia w innym trybie. Przy ocenie tej ustawy, która ma swoje braki, ona uruchamia jednak pewien proces. Najlepszym rozwiązaniem było podpisać ją, ale jednocześnie z nowelizacją. Nowelizacja zosta - nie skierowana do Sejmu w ciągu góra dwóch tygodni, a więc przed wejściem w życie całej ustawy. Ważne, że okres vacatio legis wynosi tutaj trzy miesiące. Czy to może się stać nagminną praktyką, że prezydent będzie podpisywał ustawy, ale natychmiast kierował nowelizację do Sejmu? Nie, to jednak wyjątek od reguły. W tym przypadku było to uzasadnione. "Kancelaria Prezydenta RP" 2006-11-25

Autor: wa