W czym przeszkadza kamera?
Treść
Zdjęcie: Marek Borawski/ Nasz Dziennik
Zgłoszony przez PiS jeszcze przed wyborami samorządowymi projekt nowelizacji Kodeksu wyborczego napotkał silną koalicję przeciw zmianom przepisów.
Krytyczne uwagi do zmian mających zwiększyć przejrzystość procesu wyborczego i utrudnić możliwość machinacji przy liczeniu głosów zgłosili m.in. Prokuratoria Generalna, Prokurator Generalny oraz Sąd Najwyższy.
Projekt autorstwa PiS był przetrzymywany w Sejmie od sierpnia. Opozycja zaproponowała zmianę przepisów w związku z doświadczeniami z majowych wyborów do Parlamentu Europejskiego. „Dochodziło do sytuacji, w których obwodowe komisje wyborcze nie naliczały głosów kandydatowi, mimo że wyborcy deklarowali, że głosowali na danego kandydata. Miało to miejsce m.in. w Warszawie, w Częstochowie i we Wrocławiu. Wykazano również fakt fałszowania głosów poprzez dopisywanie krzyżyków przez członków komisji – przypadek w Brwinowie” – czytamy w uzasadnieniu projektu. Wnioskodawcy jako „najważniejszą nieprawidłowość, której wystąpienie udowodniono” wskazali pozwolenie przez przewodniczącego jednej z komisji obwodowych na wyniesienie w czasie trwania głosowania 400 ostemplowanych kart do głosowania poza lokal wyborczy. „Oczywiste jest więc, że zagrożenia dla rzetelności i przejrzystości procedur wyborczych mają charakter realny, a kolejne następujące po sobie wybory nie świadczą o ich zanikaniu, lecz raczej o występowaniu nowych przypadków nieprawidłowości” – widnieje w uzasadnieniu.
Projekt nowelizacji Kodeksu wyborczego datowany jest na 7 sierpnia br. Ponad 3 miesiące później – w obliczu masy zgłaszanych nieprawidłowości z pierwszej tury wyborów samorządowych – rzeczywistość przekroczyła wszelkie obawy o rzetelność prowadzenia wyborów. Opozycja postuluje w projekcie, którym wreszcie zajął się Sejm, wprowadzenie przepisów, które miałyby na celu zwiększenie przejrzystości i rzetelności procedur wyborczych. Chodzi m.in. o obowiązek precyzyjnego powiadamiania wyborców w przypadku zmiany granic obwodów wyborczych czy o wprowadzenie szeregu zmian odnoszących się do technicznego wyposażenia lokali wyborczych. Lokale miałyby zostać wyposażone m.in. w kamery i mikrofony, które obserwowałyby przezroczystą urnę wyborczą oraz pracę komisji – co można byłoby oglądać w internecie. Przewiduje się również zmianę zasad dostępu do protokołów wyborczych. Członkowie komisji i mężowie zaufania mieliby prawo wnioskowania o przekazanie kopii protokołu, a wyborcy – prawo wglądu do protokołu.
Inna propozycja to możliwość zmiany w sposobie ustalania, kto ma zostać członkiem Państwowej Komisji Wyborczej. Aktualnie kandydatów na członków PKW zgłaszają – po trzech – prezesi Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego, a powołuje ich prezydent RP. Prawo i Sprawiedliwość chce, aby każdy z prezesów mógł zgłosić po jednym kandydacie, a pozostałe 6 miejsc w PKW zajmowaliby sędziowie zaproponowani przez kluby parlamentarne. „Rozwiązanie takie, czyli czynnik polityczny, złożony z przedstawicieli umocowanych poprzez mandat wyborczy frakcji parlamentarnych, stosowane jest w wielu krajach europejskich, jak Wielka Brytania, Francja” – zaznaczają wnioskodawcy. Postulowane jest także przedłużenie terminów na składanie i rozpatrywanie protestów wyborczych do odpowiednio 30 i 120 dni od dnia wyborów. Propozycje zostały negatywnie zaopiniowane przez szereg instytucji.
Co pozostało z zaufania
Związek Powiatów Polskich stwierdził m.in., że: „Społeczeństwo obywatelskie buduje się w oparciu o wzajemne zaufanie. W przypadku wyborów chodzi o wzajemne zaufanie osób wybierających do osób wybieranych oraz obu tych grup do osób wykonujących powierzone im obowiązki w związku z przeprowadzeniem wyborów. Budowaniu takiej postawy nie sprzyjają propozycje ograniczania tego zaufania oraz wykorzystywanie jednostkowych incydentów do podważania prawidłowości funkcjonowania systemu wyborczego”. Prokuratoria Generalna zwróciła zaś uwagę, że zgłaszanie do PKW kandydatów przez kluby parlamentarne może doprowadzić do upolitycznienia komisji, której sędziowie powinni zachować apolityczność, a także negatywnie odniosła się do wydłużenia terminów na wniesienie protestów wyborczych, czego konsekwencją byłoby utrzymywanie długiego okresu niepewności co do ostatecznych wyników wyborów.
Prokurator generalny Andrzej Seremet, negatywnie odnosząc się do zmian kodeksu, zagłębił się w aspekt wysokich kosztów dla budżetu państwa, które miałyby wynikać np. z potrzeby wymiany urn na przezroczyste. W swoim stanowisku Seremet przekonywał również, że wprowadzenie kamer do lokali wyborczych „może prowadzić nie tylko do naruszenia takich podstawowych praw obywatelskich jak prawo do prywatności czy prawo do ochrony własnego wizerunku, ale też może wpływać w sposób ograniczający swobodę realizacji czynnego prawa wyborczego”. Szereg krytycznych uwag do zgłoszonych przez opozycję pomysłów zgłosiła też Małgorzata Gersdorf, pierwszy prezes Sądu Najwyższego. Ze stanowiska SN dowiadujemy się, że wnioskodawcy postawili błędną diagnozę, iż „w Polsce występują bardzo istotne nieprawidłowości w przeprowadzaniu i ustalaniu wyników wyborów”. – Z orzecznictwa Sądu Najwyższego, który orzeka o ważności większości wyborów w Polsce, wynika coś wręcz przeciwnego – stwierdza SN.
Wszystkie te opinie, zgłoszone do projektu PiS, przesłane zostały we wrześniu bądź w październiku, a więc jeszcze przed wyborami samorządowymi. Wobec silnego oporu przed realnymi zmianami, praktycznie jedynymi, które mają wystarczyć wyborcom przed przyszłorocznymi wyborami, będą roszady w składzie PKW. W miejsce sędziów, którzy podali się do dymisji „z powodu awarii systemu komputerowego”, prezydent Bronisław Komorowski powołał wczoraj nowych. Są to: sędziowie Sądu Najwyższego – Wiesław Błuś i Krzysztof Strzelczyk; sędziowie Trybunału Konstytucyjnego – Zbigniew Cieślak, Wojciech Hermeliński, Janusz Niemcewicz, oraz sędziowie Naczelnego Sądu Administracyjnego – Arkadiusz Despot-Mładanowicz, Wojciech Kręcisz i Sylwester Marciniak.
Artur KowalskiNasz Dziennik, 5 grudnia 2014
Autor: mj