Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Za kilka dni wybory

Treść

Za sześć dni wybierzemy blisko 50 tys. radnych, blisko 1600 wójtów, 768 burmistrzów i 107 prezydentów miast. Ubiegający się o nasze głosy - ponad 30 mln wyborców - rywalizują za pomocą niezbyt wyszukanych metod. Wszechobecne plakaty na słupach, latarniach, wielkie billboardy na każdym rogu ruchliwej ulicy, spoty atakujące nas przed transmisją meczu czy hitem filmowym - rok po wyborach parlamentarnych i prezydenckich mamy to samo. Ale czy na pewno? Skoro wybory samorządowe w zgodnej opinii polityków są tak odmienne od innych, czemu niewiele różni się kampania, za którą płacą ogromne pieniądze? Kampanię wyborczą prowadzi niemal każdy kandydat. To zdanie tylko z pozoru jest prawdziwe. Na przykład w gminie Puńsk zostało zarejestrowanych jedynie tylu kandydatów na radnych, ile jest mandatów. Wybory się nie odbędą, zbędna więc okazała się kampania. W wielu gminach zgłosił się tylko jeden kandydat na wójta, najczęściej urzędujący. Także w tym przypadku nie prowadzi on kampanii wyborczej. To jednak oczywiście wyjątki w rzeszy kilkuset tysięcy kandydatów. W mniejszych miejscowościach często jest praktykowana najtańsza forma reklamy wyborczej - kandydat robi to osobiście bądź za pośrednictwem rodziny. To oczywiście możliwe tylko wówczas, gdy chodzi o wybory do rady gminy, ponieważ już radny powiatu musi otrzymać szersze poparcie. Ze względu na to, że wydatki na kampanię formalnie ponoszą nie kandydaci, lecz ich komitety wyborcze, często stosowana jest forma wspólnej prezentacji kandydatów za pomocą ulotek. Tak zrobił np. komitet "Wspólna Polska" (SLD, SDPL, Unii Pracy i Partii Demokratycznej) w Bielsku Podlaskim. Ile wydadzą komitety? Im większa miejscowość, im wyższy szczebel samorządu, o który ubiega się kandydat i jego lista, tym więcej wydaje się pieniędzy na kampanię. Oczywiście, najwięcej wydadzą kandydaci na prezydentów Warszawy, a szczególnie mocno rywalizujący ze sobą Hanna Gronkiewicz-Waltz z PO i Kazimierz Marcinkiewicz z Prawa i Sprawiedliwości. W 2002 r. kilkadziesiąt największych komitetów wyborczych wydało na kampanię samorządową około 60 mln zł. Dla porównania: ubiegłoroczne kampanie parlamentarna i prezydencka kosztowały ponad 76 mln zł. W obu przypadkach najwięcej środków pochłonęły emisje płatnych spotów wyborczych w telewizjach oraz eksponowanie billboardów. Ile może kosztować obecna kampania? Wydatki na reklamy telewizyjne mogą być nieco wyższe ze względu na rolę lokalnych ośrodków, raczej pomijanych w kampaniach centralnych. Billboardów jest podobna ilość, ale kampania trwa krócej. W ubiegłym roku była rozciągnięta na kilka miesięcy. Gdyby tylko każdy wybrany radny wydał na swoją promocję 100 zł, koszty sięgnęłyby 5 mln zł. Kandydatów jest jednak kilka razy więcej, a spora grupa wyda nawet nie kilka, lecz kilkadziesiąt razy więcej niż 100 zł. Lekko licząc, kończąca się 26 listopada kampania może kosztować ponad 5 razy więcej niż cztery lata temu. "Razem" kontra "jabłko" Ale koszty kampanii to jedno. Pytanie, jaka ona jest, do ilu ludzi trafia. Po raz pierwszy w historii polskiej demokracji liczba uprawnionych do głosowania przekroczyła 30 mln. Ale cóż z tego, skoro do wyborów pójdzie pewnie 10-12 mln. Sondaże mówiące o frekwencji sięgającej 53-57 proc. należy już dziś uznać za wzięte z sufitu. Zdają sobie z tego też sprawę politycy. Winnych szukają najczęściej wśród przeciwników politycznych, rzadko włączając siebie do grona odpowiedzialnych za zniechęcenie społeczeństwa do polityki. - Mam takie wrażenie, że w tej kampanii nie zdarzyło się nic poza wielką ilością ładnych plakatów - mówił w niedzielę polityk PO Jan Rokita. I trudno się z nim nie zgodzić. Ba, zamiast zapowiadanej walki na noże, głównie między PiS i PO, oglądamy ledwie prztyczki w nos. Platforma brnie w hasło "razem", rezygnując z niezauważonej czarno-białej kampanii programowej, zdecydowanie za słabo nagłośnionej. PiS na ostatnie dni w cień spycha też "jabłko w dłoniach", stawiając na hasło "czyny, nie słowa" i prezentując postaci najlepiej ocenianych w sondażach ministrów. Nie tylko czołowego polityka PiS Zbigniewa Ziobry, ale i "pozyskanych" z kręgów bliższych PO Zbigniewa Religi i Zyty Gilowskiej. Platforma krytykuje tę kampanię. Wskazuje, że widać, iż PiS nie ma dobrych kandydatów do samorządu, skoro reklamuje postaci w tych wyborach niekandydujące. Ale w tej kampanii występuje Marcinkiewicz - obecnie pełniący obowiązki prezydent Warszawy i kandydat na urząd prezydenta stolicy. Tak samo robi PO. Billboardy mówiące, że partia jest "bliżej ludzi" to miejsce dla Rokity, Donalda Tuska i Bronisława Komorowskiego. Gdzie więc są kandydaci tej partii do samorządów? Zdawać by się mogło, że dla obu partii wybory zaczynają się i kończą w stolicy, a o sukcesie wyborczym decydować będzie tylko to, czy prezydentem stolicy zostanie Gronkiewicz-Waltz czy Marcinkiewicz. Ziobro z Pawlakiem Jak wyglądają telewizyjne reklamy ogólnopolskich komitetów? Marcinkiewicz występuje w spotach PiS zarówno jako były premier, jak i kandydat. Gronkiewicz-Waltz zapewnia, że "Warszawa zasługuje na więcej". LPR promuje jedynie Romana Giertycha i jego program zmiany szkoły. Wicepremier z LPR występuje też w reklamówkach... lewicy. "Wspólna Polska" skupia się na swoich wrogach, a na billboardach domaga się dobrych samorządów - "żadnych popisów". Zupełnie inaczej kampanię prowadzi PSL. Prócz Waldemara Pawlaka, który mówi, że "do samorządów wybieramy najlepszych", występują tu ci najlepsi z ludowców, jak włodarze Kazimierza Dolnego, Nałęczowa, Janowa Podlaskiego czy Ciechocinka. Takimi postaciami w samorządach nie może pochwalić się Samoobrona, więc kampania partii Andrzeja Leppera nie odbiega od tej sprzed roku. Muzyka disco polo i hasło "Wybierzmy biało-czerwonych" i "Wybierzcie ludzi żyjących obok was". Wszechobecna kampania daje się we znaki także politykom. Ciekawe, jakie miny mają Waldemar Pawlak czy Joanna Senyszyn i ich wyborcy. Nad ich blogami umieszczonymi na portalu onet.pl górują bannery z wizerunkiem... ministra Ziobry reklamującego PiS. Za tydzień w to miejsce znów wrócą jogurty, banki czy proszki do prania. Mikołaj Wójcik "Nasz Dziennik" 2006-11-07

Autor: wa

Tagi: wybory radni wójtowie plakaty wyborcze reklamy wyborcze